Oczy nie patrzą.
Myśli ucichły.
Po okręgu życia,
następne zataczam koło.
… Który to już raz – Wiosna. Maj?
Gdy wokół świat w ledwo co,
nowego istnienia zieloności się topi,
u Mnie ciągle Jesień – Obumieram!
I nie wiem, czy znów odrodzę się Człowiekiem.
… Dobrze by było, gdybym zmienił się w mgłę.
Przemierzałbym wtedy senne, puste łąki,
bez żalu, że w deszczu moknę.
Mógłbym też, odrodzić się ciszą – Tak błogą.
… Obumieram.
Nie odrodzę się euforią radości.
Nie zjawię się w blasku doskonałości.
Lecz na pewno powrócę.
… Przecież nie zostawię Was samych
z tymi uśmiechami na twarzy.
Z tym błyskiem szczęścia w oku.
… Zapomnielibyście co to smutek!
Bardzo ujmujący ten wiersz. Nie wszystko co napiszemy przemawia poezją. Czasem jesteśmy „słów niepotraf” jak pisał Białoszewski, ale tutaj od pierwszego, do ostatniego wersu płynę razem z Twoją myślą. Trudno „pogodzić się” czasem z wrażliwością, ja to wiem, ale bez niej, bylibyśmy jak większość.