Jakoś Mi podle…

Jak  półmartwy pień drzewa,

bez gałęzi, bez liści.

Nie krzyczy na wietrze

…Choć jeszcze żywy!

Stoję, strasząc tym co było wczoraj.

Dzisiaj jest odmiennie inne.

Jutro straszyć będzie tych,

co przyjdą po mnie.

           ***

To nie jest Mój Świat.

Nie w takim się urodziłem.

…Nie pamiętam, by  był tak fałszywy.

Pozbawiony łagodności, obdarty z skromności.

Pełny  prawd i kłamstw,

które niczemu nie służą poza zyskiem…

Na co mi ta prawda, skoro nie zmienia nic.

wręcz  podsyca wrogość…

Co mi z kłamstw, skoro wszyscy i tak

 ślepo we wszystko wierzą…

To nie jest Świat

w którym chcę istnieć.

…Lecz wbrew sobie, 

jestem

Tu

jeszcze!.

…I cóż z tego, że się nie godzę.

Nikt nie kwapi się wyciągnąć dłoni

i powiedzieć – Jestem z Tobą!

…Tak bardzo potrafię cię zrozumieć!.

Echo Triduum.

Myśli uciekają w ciemną stronę,

tę bez księżyca i gwiazd.

Gdzieś o wiele, wiele wyżej.

Gdzieś blisko Stwórcy.

…Na tyle blisko, by spytać.;

– I na co, było Ci to cierpienie?.

Bo nasze myśli uciekają od światła,

na przekór jego przyciąganiu.

Z światłości w ciemność,

na przekor przemijaniu.

Zapominamy skąd przyszliśmy.

Nie chcemy wiedzieć dokąd dojdziemy.

Żyjemy chwilą.

Żyjemy pychą.

… Nie wiedząc po co żyjemy.

Zdrowych, Szczęśliwych i Dobrych –  Świąt Wielkanocnych! .  Życzę Wszystkim zaglądającym na Zwyczajną wrażliwość. …Nie zależnie czy są wierzącymi czy nie wyznającymi żadnej wiary, poza wiarą w siebie…

Miłosz.

Zielony Anioł.

Znów Anioł „S.M”… Tym razem Zielony… Zielony jak Wiosna. Miałem napisać kolejny wiersz o aniołach. Ale pomyślałem, że może za dużo na raz. …Wszak nie wszyscy wierzą w ich istnienie. A szkoda, więc!?…

 – To działo się bardzo, bardo dawno temu. Wiosna miała się ku końcowi… Emilka była wtedy pięcioletnią dziewczynką. Lecz jak na swój wiek, była bardzo mądra i samodzielna. Jej Mamusia była Niespokojnym Duchem. Co jakiś czas zmieniała miejsce pobytu, pracę, otoczenie. Nie potrafiła znaleźć stałego miejsca dla siebie i swojej córki. Ale mimo wszystko , była bardzo troskliwą Matką. …Dlatego uczyła Emilkę życiowej zaradności i samodzielności już od najwcześniejszych lat dzieciństwa. Niestety czasem ta samodzielność i zaradność nie wystarczały, by zostawiać dziecko bez opieki, gdy mamusia wychodziła do pracy. Najczęściej były to dorywcze zajęcia z nieokreślonym czasem pracy… Dlatego Mamusia zostawiała ją pod opieką przypadkowych znajomych . bądź tymczasowych sąsiadów… Mi zdarzyło się być tym „Przypadkiem”. Dom w którym wynajmowali mieszkanie z Moim domem, dzieliło tylko kilkanaście metrów. Gdy jej mamusia wychodziła wczesnym porankiem do pracy, dziewczynka jeszcze spała. …Gdy się budziła sama, nie bała się. Wiedziała w jakim jest położeniu, Potrafiła się starannie ubrać. Potrafiła zrobić sobie samodzielnie śniadanie smarując kromkę chleba masłem i nalewając do kubeczka mleko z lodówki. …Bo mamusia czasem zapominała o śniadaniu dla niej. Potrafiła i nie bała się, jeszcze  wielu innych czynności, które innemu pięcioletniemu dziecku nie przyszłyby nawet do głowy…. Do mnie przychodziła zawsze koło 9-tej rano. Wtedy zawsze byłem w domu… Trudno powiedzieć, że się nią „opiekowałem”, bardziej była towarzyszką w samotności. Razem robiliśmy wiele rzeczy. …Tego dnia rozłożyliśmy farby i pędzle;

– Co będziemy malować? – spytałem, gdy już wielki stół w jadalni zastawiony był farbami, kredkami i kartkami białego papieru.

– Mi dziś śnił się Anioł. Proszę Pana. …Namalujmy Swoje Anioły. – odparła.

– …A jak nie mam swojego Anioła?

– Każdy Ma!.  Mamusia mówiła Mi, że wszyscy mają swojego Anioła.  …I Demona. 

-Wszyscy?. Toby był straszny tłok.

– Ee tam.  One nie zajmują dużo miejsca a poza tym są prawie niewidoczne…

 – Prawie?.

– Chowają się w różny sposób. Czasem przybierają różne kształty. …Jak się ukryją w człowieku to je  dopiero wtedy można zobaczyć…

Nic nie odpowiedziałem.  Bo nie wiedziałem co odpowiedzieć… Nalaliśmy wodę do kubeczków i zamoczyli pędzle.

– A jak wygląda Anioł albo Demon w człowieku?

– Anioł się uśmiecha i ma dużo kolorów. …Demon tylko krzyczy.  Jest brzydki. Przeważnie demony są szare albo filetowe… I czarne!.

Odparła mieszając pędzlem zieloną farbę. Na jej twarzy było widać spokój. Nawet gdy mówiła o Demonie, mówiła to tak, jakby oswoiła się z faktem,  że istnieje.

– Mój Anioł będzie zielony!.

– Zielony?.

– Tak!. …Schował się w drzewie, które rośnie w ogrodzie przed oknem. …Szeleścił mi  liśćmi kołysankę, jak się przebudziłam w nocy. …Czy  skrzydła mogą być zielone?

– Mogą być jakie tylko chcesz. …To nie prawda, że Anioły  są tylko białe. To Ludzie tak sobie ubzdurali…

Emilka sie uśmiechnęła. I zagryzając język,  jak natchniona, zaczęła nakładać farbę na kartkę papieru.

– A O czym Ci ten Anioł śpiewał!?. – spytałem.

– ” Zamknij oczka i spij jeszcze. Jeszcze nie  pora na dzień” – zanuciła a potem dodała;  – … I gilgotał mnie po buzi gałązką zielonych liści. To było takie przyjemne!. …Czy zamiast piór mogę narysować na skrzydłach liście?.

Jasne. …Przecież to Twój Anioł.

Siedzieliśmy długo. I rozmawiali o Aniołach i Demonach i o Człowieku. …Ale nie będę się o tym rozpisywał , bo długie teksty zniechęcają do czytania. Rozmowa z Emilką była bardzo konstruktywna i rzeczowa. …Jakby nie rozmawiało się z dzieckiem a z własnym sumieniem. …Ona cały czas rozmowy malowała. Gdy skończyła pokazała mi swój obraz . Przedstawiał drzewo ze skrzydłami gałęzi. Było zielone i żółte miejscami, bo Emilka stwierdziła, że to „Księżycowa Poświata” zmienia zielony kolor w żółty. …Rysunek zabrała z sobą. Malowaliśmy potem jeszcze razem wiele razy. A potem pewnego dnia znikła razem z mamą nie wiadomo gdzie…

Tęsknota

rozkwitłam
o ułamek wszechświata za późno
a ty mnie szukałeś

tonęłam
w samotnosci szorstkich ramionach
płatki podeptane

rozjaśniam
kobiecość skuloną pod ścianą

twoimi oczami

usta w splotach sznurowadeł

nie słyszysz
jak o szyby uderza i łka
o tobie cisza

Dwa spojrzenia na miłość.

Dwa spojrzenia na miłość.

Czułości było Ci brak?…

Na jeden oddech a po nim westchnienie.

Na mrugnięcie powiek,

by strącić z rzęsy ostatnią kroplę łzy.

Na uśmiech, zaciśniętych warg do pocałunku

…Na moment a może i więcej.

Może to było kilka oddechów w pośpiechu

i westchnień po nich lawina?.

Może to był uśmiech całujących ust

a łzy zginęły w uścisku rąk

co objęły czule twarz i pieszczą?

Czułości ci brak – więc dla tego uciekasz w namiętność.

…Z delikatnością motylich skrzydeł,

 wargi muskają strukturę twoich doznań.

…To nie czułość – To Miłość.

                    ***

Idziemy przez czas.

…Ty na mój jeden krok,

robisz dwa.

– Na parkiecie moglibyśmy zatańczyć walca…

Ale to życie nie bal!.

Idziemy więc

a Ty ciągle pytasz; „Jak Długo jeszcze?”.

…A potem uśmiechasz się serdecznie

i z promienistą buzią,

chwytając moją dłoń

dodajesz; ” Możemy iść tak przez wieczność… Jeśli tylko chcesz”

Więc idziemy- Wciąż przez życie

…przez miłość.

Zapominając dokąd właściwie mamy dojść!?

…Skoro Miłość to przecież nasz cel.

…Jest!

Zbieram okruchy ciepłych chwil w przedwiośnia dni.

 Zagarniam obiema rękami promienie słońca,  

nałapać ich więcej i więcej…

By rozgrzały wyziębione serce,

 co już pragnie Maja – Zieloności liści. Barwy kwiatów.

 …Odrodzonego życia,

 co właśnie rozkwita i spełniać się będzie do Jesieni.

… Przyjdź Wiosno jak najprędzej, rozgrzej serce.

Czekam  odmierzając czas,

bo jesteś  Wiosno o parę kroków ode Mnie…

Anioły też czasem zasypiają.

Ponad snami,

co harcują nad poduszką,

w którą tulisz głowę.

…Gdzieś w zwierciadle mroku

na tle piegowatej nocy,

Piegowaty Anioł przysnął.

Otulił się skrzydłem,

i  splotem warkoczy.

Bo chłodne jeszcze wieczory.

i poranki rześkie.

…Cały dzień za Tobą kroczył.

Teraz niech  odpocznie wreszcie.

                   ***

… Tak Anioły też sie męczą.

Wszak za  człowiekiem

nadążyć nie łatwo.

Kiedy śpi – nie grzeszy,

wiec można odsapnąć…

Anioł z zamkniętymi powiekami.

Chciałbym Wam przedstawić  „nową artystkę” na Zwyczajnej Wrażliwości. …Póki co, wiadomo tylko, że posługuje się inicjałami SM.  i ma niewątpliwie talent  do malowania Aniołów.

 Anioł zamkną oczy.

…Pod zamkniętymi powiekami widzi,

każdy mój ruch.

Nie w blasku chwały –  promieni słońca,

lecz w mroku wątpliwości…

Tam gdzie widać tylko Duszę.

Tam gdzie chowam się przed wzrokiem innych.

Tam, gdzie jestem prawdziwy.

… Prawdą własnych słabości.

Podtrzymuje mojego Ducha,

zsyłając na mnie tchnienie słuszności,

mówi – Idź i nie bój się… Stoję zaraz za każdym twoim słowem i gestem.

Kobiety

rodzą się w jękach rozkoszy
uwikłane w marzenia
o wiecznym szczęściu

albo z dłonią na ustach
i niemym krzykiem w trzewiach

a potem umierają

sekundami
zamkniętymi w klepsydrach
dziewięciu miesięcy
oddawanymi bez żalu
pieczętowanymi miłością
macierzyńskiego instynktu

w ciemności
na pięciolinii dłoni
wypisują preludy deszczowe
z prośbą
o jeszcze jedną
jaśminową noc

i jak feniks
powstają z popiołu
by nazajutrz
zatonąć w szarości

Tak inaczej… Silne jesteśmy, mimo wszystko:)

&

Gdzieś w głębi Duszy,

natarczywa myśl zżera uczucia.

Nie jest mi ani źle,

ani dobrze.

…Po prostu wciąż  jestem.

Zdeptany.

…Jak biały dywan

na który wszedł ktoś,

w niewytartych butach,

nie pytając nawet ; „Czy Mogę?”

…I bez słowa depcze tam i z powrotem.

Skrępowany,

więzami  których nie sposób rozsupłać.

…Przecież i tak tkwię w miejscu,

nie zamierzałem sie ruszać.

Jestem. … Wciąż jeszcze.

Choć gdyby Mnie Tu nie  było,

czas be zemnie, biegłby tak samo

… Na takim samym milczeniu do Mnie.