Brzegiem myśli.

Co z samotności się zrodziło,

kocha dalekie pejzaże,

puste przestrzenie ,

 ciszy szum – Co jak westchnienie…

Co ze spokoju powstało,

ucieka od tłumów,

głosu ludzi  – Błogością milczenie.

***

… Idziesz skrajem Morza Myśli,

zanurzając  stopy

 w jego spienionych falach…

, Bo nie rzucisz się odmęty ,

aż do dna.

 – Potrafisz oddychać tylko realiami.

Nie zerwiesz więzi,

ze Światem w którym trwasz.

Świat myśli zbyt niebezpieczny.

Dotyk Jesieni.

Dziś od samego rana chłodno  i deszczowo… Długo nie chciało mi się zwlec z pościelowych pieleszy w sypialni… Właściwie to nie było powodu. Na ten moment , ani praca , czy inne obowiązki mnie nie przymuszały do wstawania  – Błogie chwilki lenistwa…. Niestety, w Moim Domu, oprócz mnie, mieszkają ( miedzy innymi) Trzy moje wnuczki … Nie wiedzieć dlaczego, ale bardo lubią swojego dziadka!?…  Dorośli w moim domu, twierdzą, że to dlatego, bo jestem z nimi w podobnym mentalnie wieku i  sposób myślenia podobny… Ot złośliwość z ich strony i tyle!. Więc dziś, gdy  jeszcze dobrze nie przekroczyłem widnokręgu snu, w realny świat. Pogrążony jeszcze w sennych widziadłach – Leżałem, nagle dobiegł mnie głos… Właśnie od tej strony gdzie było jasno na widnokręgu; – Dziadek , śpisz jeszcze?… Nie powiem, to pytanie całkowicie zmąciło mój sen. A śniła mi się piękna polana, pełna traw i kwiatów…I nad nią Skowronek, ze swoimi trelami w chórze Cykad. I Ja, leżący na wznak, wpatrzony w błękit nieba… Skąd nagle pytanie o jakiegoś „Dziadka”!?… Że Kto?. , Że niby o Mnie pytają?… To ja  „Dziadkiem” jestem?… Ale jak , kiedy?… Tu piękna łąka w pełni Lata. Błękitne niebo i spokój … Co to za Dziadek!?… Zafrapowany tym pytaniem otworzyłem jedno oko… Ukazała mi się przednim moja średnia wnusia- Jagódka. Otwierając druga powiekę ,dostrzegłem  też , starszą od niej wnuczkę – Hanię…  – Dzień dobry Dziewczynki – Wymamrotałem, najbardziej radośnie jak potrafiłem, choć szczerze, to Ów fakt Ich pojawienia się, nie był „radosny” – Dziadku spisz jeszcze? – Znów padło pytanie.. – Nie, już nie śpię przecież – Odburknąłem podnosząc się i siadając na krawędzi łóżka… Wraz z obraniem pionowej pozycji. wszystkie resztki snów, spłynęły z głowy  w dół do przełyku… – Czekajcie już wstaję, muszę się tylko napić. – Dodałem i zakładając kapcie tkwiące pod łóżkiem, obrałem kurs na kuchnię. One oczywiście podążyły za mną; – Bo wiesz Dziadku, mama pojechała na zakupy…I My przyszłyśmy do Ciebie – Tłomaczyła młodsza. -… Pobawisz się z nami? – Dodała pytając, gdy już wypiłem kilka łyków zimnej herbaty. – Oj Dziewczyny… Musze przebrać piżamę, kawę wypić… Włączcie sobie jakąś bajkę póki co!?. – Dziadku!?…  Myśmy już bajki oglądały. – Rzuciła starsza. – No to weźcie kredki i pomalujcie – Poddałem kolejną z propozycji, które miały je zająć na tyle… Bym zdarzył się  na dobre obudzić, ogarnąć i żyć … – A co mamy namalować? – Zaczęła dociekać Jagoda. – Może namalujcie lato?…  – Odpowiedziałem. – Ee tam Dziadku… Popatrz na taras… Pada deszcz i jest zimno. Bardziej wygląda to na Jesień – Odezwała się Hania. – No To namalujcie Jesień!… – Phi! – Obruszyła się Jagoda. – Na Jesień to jeszcze za wczas! – Kwitując swoją wypowiedź nadymaniem. – No dobra Jagoda! – Zaczęła starsza wnuczka; – Ty namaluj jak się kąpiemy w basenie a Ja domaluję potem obok,  kupę zeschłych liści … – Tu obie parsknęły śmiechem. Poczym wpakowały się do mojego pokoiku, wyciągając z sekretarzyka „moje” kredki,  usiadły przed nim  i zaczęły na „moich” kartkach malować „swoje” obrazki…  Gdy już ogarnąłem się i z zaparzoną kawą usiadłem obok Nich, po blacie sekretarzyku tarzały się zamalowane kartki… Było na nich wszystko. Jakieś postacie ludzi i zwierząt, domki z ogródkami, oraz inne gryzmoły i bazgroły w stylu ” wczesnego” Picassa ( ..Bardzo wczesnego, z takiego wieku, jak wiek moich wnuczek).

… Więc siedziałem tak z Nimi a One „tworzyły”… Przy okazji powstał  wiersz…  I Ich rysunki „Jesieni” … Hania namalowała „Rudą Jesień” …I „Jesienne ciapki”  ( ciapki – Plamy farb stawiane z przemyśleniem w czysto przypadkowych miejscach) …  A  Jagódka „Jesień wyskakującą z kąta” …Co widać!

Jesień , co w szarym kącie,

uwiła sobie lokum – Na przeczekanie,

Tych trzech pór roku…

Teraz wystawia swój zakatarzony nosek;

– Czy to już pora na mnie?

,Bo słyszę na szybach deszczu krople.

I parasol ktoś obok mnie postawił…

O poranku, widziałam mgły woalkę,

co pokryła ogród…

 Powiedz  proszę;

 – Co z Latem? ..Czy jeszcze się panoszy?

– Ech Jesieni, Jesieni!

Lato już zmęczone, wiec kapryśne ;

Płacze deszczem, w szumie wiatru.

A w wieczory jakieś chłodne?.

…  Ale  pewnie – Jak znam Lato,

jeszcze się rozhula.

Wnet rozbłyśnie promieniami,

ciepłem pootula.

… Więc kochana Ma Jesieni.

Wytrzyj nosek.

Ułóż się wygodnie i poczekaj

… Jeszcze troszkę!

Inny?

Wciąż inny, na przekór wszystkim Tym,

którzy by chcieli, bym jak Oni – był,

 i  z nimi , nurtem płynął,

do oceanu Lustrzanych Odbić.

… Wciąż inny – Sam.

Choć proszą; – Powstań Bracie

i z nami chodź ,

raźniej nam będzie razem.

Twoja odmienność, jak kamyk w bucie,

co ugniatając stopę, myli krok…

Wciąż inny… Na losu zdaję się ślepy traf.

Odpycham wyciągnięte ręce .

… Nie chcę być jak Wy !

Choć czasem  zaboli mnie serce,

arytmią uczuć i emocjo zakołace.

… Inność cierpieniem.

Lecz nie chcę patrzeć na Świat –  Jak „Wszyscy”.

Swą odmiennością chce  go zobaczyć.

Całkiem spokojnie…

Sprzedawczyk.

Sprzedajecie , swój wyimaginowany  – Ten

 najpiękniejszy z Waszych autoportretów.

By obnosili się z nim, jak z świętością.

Śpiewając o Was pieśni uwielbienia.

… Gdyby wiedzieli jak fałszywy to obraz!?.

Sprzedajecie słowa, z którymi nic Was nie łączy,

lecz podpisujecie się pod nimi.

obiema rękoma.

By czasem Ktoś Wam nie ukradł praw autorskich!

… Zapisane są przecież na liście „dokonań”

Sprzedajecie nieprawdę,

 pisaną złotym atramentem.

Mówiąc, że „od serca”

, Że prosto z trzewi Duszy

… – Prawdziwiej wygląda co piękne!

Sprzedajecie, za garść srebrników.

… Pobrzęczeć nimi i zachwycić.

Kilka słów do Poety.

Stoisz tak, nad Człowieka istnieniem,
jak przydrożny znak ostrzegawczy.
A Ten;
– …I na co się gapisz!? – Odszczeknie.
– Ty Daimonion?…Ja ciebie tu nie chcę!
Nie mów mi, co złe jest…
– Nie jesteś moim sumieniem.

Stoisz tak, nad Człowieka losem,
dzierżąc ster przeznaczenia.
A ten;
– …I po co sterem kręcisz!? – Warknie.
-Ty Fatum?… Ja płynę z nurtem!
…Nie chcę byś kurs ten zmieniał.

Stoisz tak, nad Człowiekiem,
jak Anioł, mając go w swej pieczy.
A Ten gryząc się we własny ogon – Skamle;
– Odejdź… Jesteś mi niepotrzebny.
– Sam sobie jestem Bogiem
i własnej woli Panem…

Stoisz tak, nad Człowiekiem;
– Rusz się!, bo czynisz tylko
w jego głowie zamęt…

 

… Dlatego szeptem mówię

Jednego dnia, moje słowa są balsamem dla duszy, 
co ulgę przynosi w cierpieniu uczuć.
Drugiego dnia; – ranią, choć ostrze ich tępe.
Ale czyż nie takie jest życie nasze?

Zrywając zioła, co pośrodku łąki wyrosły

a panaceum są na wszystko zło – idąc,
zadeptujesz kwiaty, piękne kształtem i barwą, 
pachnące tak…

„Czynię to, dla własnego dobra”; – tłumaczysz sumienie.

Dla umysłu, co zaplątany w myśli ponurych chaosie,
szukając ratunku;

 – idziesz, depcząc kwiaty…

Na spokojnie…

Skoro to o czym piszę nie „naprawi” serc,

to może gdy pomilczę,

 nie zepsuje Ich bardziej?

… To jak wyrwać serce tęczy,

nie broczy kolorami.

…Czarne się staje,

bez barw pryzmatu – Czarny kamień.

… I nie ożywi żadnego ciała.

Przeszczep nie przyjmie się w innym miejscu.

…Ucichnąć prościej.

Milczenie goi.

… Z czasem odżyje w kolory.

***

Półgębkiem się uśmiechnie Ten i Ów…I Owa, jak sczyta moje słowa; – On znów coś mamroce… Te jego ciche szepty, jak natrętny komar- Za uchem brzęczy … Wciąż o Tym samym!?- Ileż można!?… ,Bo dla każdego, co Inne wartość ma … Niema, że dwóch jest takich samych…  Pierwszemu brzydkie – pięknym jest. Drugiemu piękne – brzydkim… –  I nikt nie będzie prostował Nas!… My lepiej wiemy sami!, autorytetów przecież brak, bo każdy przemądrzały… A Pan Tu jak Iluzjonista, magiczną sztuczką oczarować chce… I po co to? .. – My wiemy,  te wszystkie triki  dobrze znamy…

Poezja to  nie czary a ja magikiem nie jestem. Nie oczaruję Wszystkich swoimi słowami, klepiąc w denko cylindra – Trzy razy różdżką i wyciągnę Waszą wrażliwość za uszy, jak białego króliczka… Mówią Mi, że mam „dar” do pisania (!?) (…I już na myśli „Grafoman”)…To nie dar, to tylko przemyślenia – A Kto ich nie ma?… I ilustracji do tego mroczny obraz – ludzkich postaci cienie…Obraz i słowa,  jakby kalekie – Jakbym kuśtykał na jedna nogę.                                                                                                                                                  Może powinienem pisać o miłości, o zakochaniu i serduszkach – Z rymem, na każdym końcu wersu?… O pięknie przyrody, sarenkach… Malować jelenie na Rykowisku, bądź odpustowe obrazy świętych?. Czy może tworzyć limeryki – Po trzy co dnia! – Płodnie, na bogato z rubasznym humorem… A o czym? – A bo to ważne!?…Byleby sie przypodobać!.

Zablokowano Mi możliwość publikowania swoich wierszy , na jednym z serwisów autorów… Dlaczego nie wiem!?… Nikt nie wyjaśnił a ja dociekać  nie mam zamiaru… Byłem, gościłem – Nie będę więcej, ot tyle z mojego pisania…

(*) Alina.

Dziś dotarła do  Mnie smutna wiadomość, że w Niedzielę 15.08. 2021 zmarła po długiej chorobie moja „przyjaciółka” – Alina ( * )… ( Lokatorka „Znajomych miejsc w sieci”). Łączyła Nas nasza wrażliwość i wzajemne „pokrzepianie” w chwilach słabości… Dziwna to była przyjaźń, ale bardzo serdeczna… Potrafiliśmy nie odzywać się do siebie przez rok, lecz to milczenie było drążeniem skały samotności,  przez kropelki pamięci… Będzie mi Jej brakować, choć nigdy nie weszła w moje życie „butami” ,to jednak zawsze czułem,  że jest gdzieś obok… A teraz, gdy już jest w innym wymiarze wrażliwości, gdzie nie ma trosk i cierpienia… Gdzie będzie mogła istnieć nadal , pomimo Ziemskiej nieobecności… W tym nie realnym Świecie, chciałbym, by miała o Mnie „serdeczną myśl” taką samą, z  jaką zostanie w mojej pamięci… Wieczny Odpoczynek racz jej dać Panie.

( Napisano – 2017-02-14)

Wiersz dedykowany Alinie… Tak mało razy skrzyżowały się nasze drogi a tak Mi czasem tęskno za Tobą.

Odchodzisz, choć nie bardzo Ci się chce. Jeszcze nie pora – Wiem.. Ale już wstałaś sprzed wiklinowego stolika, trącając kolanem w jego nogę, rozlałaś w wazonie z kwiatami, wodę… Pobądź jeszcze, daj się zapamiętać, tak zwyczajnie piękną, tak zwyczajnie kochaną.. – Proszę zostań!. Nie odwracaj się do Nas plecami. Błądzącym wzrokiem nie szukaj klamki. Jeszcze chwile posiedź z Nami. Jeszcze tyle słów nie zostało wypowiedzianych, szkoda, by je zmarnować ot- tak , przemilczając.
… Albo wiem, pomilcz z Nami, szybując ponad Fiordem, jak biała Mewa. Zapamiętuj pejzaż, chłonąc uczuć doznania… A potem dziel się z nami ich „słodkością”!.
Proszę posiedź jeszcze.. Przyjaciółką pobądź.

Zdrowiej, zdrowiej Alinko, by mieć siłę… A nuż, w końcu stając naprzeciw siebie, postoimy tak dłużej?

***

Czekając na falę

 

Utulone w niepamięci sny,
te, co wyrosły w ciszy nocy,
teraz milczeniem zakwitły, 
na zaciśniętych wargach, 
spękanych od wiatru.

Jak perła lśni kropla łzy,
srebrząc się w księżyca blasku…
samotnie tak, 
na ostrokole,
co jak sztylet wbity w morze tkwi.

Na przeciw Oceanu Myśli
czekając na falę… – Wspomnę!

 …Ne raz nie dwa, trzy.

Wspomnienia kołem pamięci toczyć się będą.

– Ja z Tobą, Ty ze Mną.

… To nic, że w innych światach przyszło nam być.

To nic!…

Miłosz.

Tylko ją trochę pamiętaj

Nie motylem odleci, za foką odpłynie.
Powróci nad obce wody?
Kiedy wokół szepty:
to tamta jest młoda,
to on jest w świeżym jeszcze kwiecie.
Długie już życie
szybciej wieniec plecie – z odchodzenia.
Czas bez miłosierdzia, dni zapamiętania.
Tylko pieśń rzewna, niesiona brzegami,
szczęście duszy kładzie
na grzbietach tataraków.
Przez zmarszczki łza młodością kapie
stęsknioną za pamięcią – ty i ja, jak wtedy.
Myśl woła – raz, tylko raz
zagrajcie nam jeszcze tango w ogniu serc.
Później… to już trąbka,
wichrem kołysana cisza.
Rozejście spod tui cmentarnej.
Pamięć nieżywa, rzucona na wiatr,

niech spoczywa.

14 sierpnia 2009
Autor: Alina

( Pomórzcie zapamiętać na dłużej!)

Przejrzyj…


Otwórz wreszcie oczy!.

Patrz!

Dotykaj!

Poczuj!

Nie bój się, drugiego człowieka.

On z takim samym wahaniem w sercu.

Mocniej bije za każdym razem,

gdy Ktoś dłoń wyciąga.

 A potem spokój.

… Nie chciał uderzyć, tylko chwycić w objęcia.

 Właściwie On, różni się tylko opakowaniem,

zawartość Duszy, prawie taka sama…

Nie stój z boku!

Emocje!

Uczucia!

Doznania…

Pokaż, że chcesz być wart kochania

i kochać – Za „nic”.

Powiedz, że  patrzysz, słuchasz i starasz się zrozumieć.

Powiedz, że dotykając czujesz puls, który bije.

Powiedz, że nie jesteś stworzony do samotności.

…I że zawsze będziesz przy Nim.

Na moment…

Chwilka zapatrzenia.

***

Jesteś w każdej myśli…
Cichutko, nieśmiało wkradasz się w nie,
a potem rozpychając się łokciami, pytasz :
– No co? Jest ktoś ważniejszy ode mnie?
Czasem pojawiasz sie we śnie
i choć to wcale nie był sen o tobie,
cicho w nim szepczesz:
– Kocham…
I wtedy budzę się.
Już pozmieniałaś moje marzenia, 
tak wszechobecna jesteś w nich
i choć nasze ciała daleko wciąż od siebie,
to nasze dusze już wzięły ślub.

***

Czas zatrzymał się w przestrzenie dzielącej ich oboje.

..I nic nie było już ważne,

Zewnętrzny Świat przestał istnieć.

Wpatrzeni w siebie tak.

Swoje myśli złączyli w jeden krwiobieg .

…Już wyobraźnia łudzi zwidami wspólnych dni i lat.

Już życia im za dużo w samotności.

..Trwaj chwilo zamknięta w spojrzeniu!

Marzenia wzniosły się ponad rzeczywistość;

– Te kilka sekund są szczęśliwi,

Na przeciw swojego spojrzenia,

bo mijając się, Każde z nich w swoją stronę podąży…

Chandra…

Codziennie patrząc na swoje odbicie w lustrze, nie dostrzegamy zmian, które na naszym wygładzie odciska czas… Podobnie jest z naszym „wnętrzem” ( Nie tym anatomicznym… ). Nie dostrzegamy zmiany w naszym postrzeganiu świata… Zmieniają się upodobania, poglądy, priorytety, wartości… Choć uważamy, że mamy stały charakter, niestety tak nie jest… Ale to widzą w nas Inni, sami w siebie nie jesteśmy w stanie zajrzeć…

Zawsze uważałem, że jestem „niezmienny ” w tym o czym wyżej napisałem. Że moje zasady pozostają niezmienne…  Lecz coraz częściej słyszę od ludzi, że jednak nie! … I twierdzą, że ta zmiana we Mnie nastąpiła na „gorsze”. Że z wiekiem,  jestem bardziej radykalny w swoich poglądach i zasadniczy ( …wiem, za dużo tego „że”).

Mówię tu o ludziach z „sieci”… Internetowych znajomych – niepoznanych do końca… Wiecie, takich znajomych z „literek” ,nie z realnej codzienności obcowania razem. Znajomość  bez patrzenia sobie prosto w oczy, dotyku i  dźwięku słów w uszach… Gdzie obraz człowieka tworzy treść, którą pisze.

Wiadomo, że nigdy nie będzie pewności, czy taki obraz ( na podstawie tego co ktoś napisze) ,  jest prawdziwy,. Pomimo dystansu, który powinno się mieć , jednak na podstawie takiego „dzieła” wyrabiamy sobie opinie o tym  Kimś…  

I właśnie ( teraz będzie „sedno” całej tej mojej pisaniny)… Skoro ja ulegam wewnętrznym przemianom, to czy  zmiana poglądów wygłaszanych przez Innych na mój temat, nie jest wywołana tym samym? … Zrozumiałe?… Ja faktycznie mogę nadal tkwić w „niezmienności”, lecz Ci którzy na mnie patrzą, pozmieniali swoje wartości i nieświadomi tego, zafałszowują mój obraz…

Tego niestety się nie dowiem!

Jestem zapobiegliwym człowiekiem ( Pomimo rozlicznych wad… Choć jedna zaleta- zapobiegliwość)… I w trosce o swoje dobro ( to duchowe), postanowiłem mniej rzucać ( i narzucać)  się „userom” w oczy… Będę tkwił w błogości przeświadczenia o swojej niezmienności!

Pewnie stracę kilkoro „fanów”… I narażę się Tym, co pozostaną wierni. Lecz dziś teraz, nie będzie „nowego” wiersza i rysunku a „coś” co już zostało opublikowane na jednej ze stron [ http://www.afiks.pl/index.php/2021/01/10/mosty/  ] ( Bo jest najbardziej adekwatne!)

Odbicie

Po moście zawistnych spojrzeń,
opartych na filarach bzdurnych zasad,
usiłujesz uciec od siebie,
co rano mówiąc do lustra:
– To nie jest moje odbicie.

Ile zdepczesz głów
raniąc stopy,
na ich myśl o tobie.
Ile razy wpatrzysz się
w obraz swój,
by powiedzieć:
– Mam siłę.

I pokonując lęk wysokości,
mostem rozwieszonym
nad ich osądami,
zaczniesz iść?…

Miłosz.

Gościnnie ..

Rąbek talentu „Kazi”

***

Bajka według „Bukowej”:

Dawno , dawno temu , za górami, za lasami  istniało Królestwo ludzie tam mieszkający byli szczęśliwi , bogaci , a co najważniejsze idealnie  piękni …Kobiety smukłe , długonogie o mlecznej cerze , mężczyźni postawni ,niebieskooki .Nie imały się ich choroby , kłopoty …. Dzieci rodziły się niczym amorki …Tą  idylliczną kraina rządził dobry król , z piękna żoną i  córką , o zniewalającej urodzie. Wszyscy się w niej kochali , szambelan , koniuszy …trubadurzy opiewali jej powab.

 Wśród ludności krążyła legenda ,że w zamierzchłych czasach państewko odwiedzili “obcy….mężczyzna o czarnych oczach i niewiasta o dziwnych kształtach , krótkich nogach i kostropatej twarzy .Byli , jak twierdzili  , wędrowcami między dwoma światami ..głosili osobliwe idee ,opowiadali o innych  plemionach ,różnorodności , o ogorzałych twarzach ludzi pracujących w polu .Mieszkańcy Królestwa przyjmowali te rewelacje to ze śmiechem ,to z niedowierzaniem …Ale wróćmy do czasów dzisiejszych ….

  Pewnego poranka królewna przeglądając się w lustrze zauważyła zaczerwienienie na swym pięknym licu . Wezwała służebne , medyka dworskiego i nakazała czym prędzej zapobiec katastrofie .Pomimo wysiłków, upuszczania krwi , picia mikstury z ziół, kąpieli w kozim mleku , pryszcz był coraz bardziej widoczny .. Blady strach padł na wszystkich dworzan , rozesłano heroldów w najdalsze zakątki monarchii z edyktem ….Kto ulży w cierpieniu księżniczki , ten zamieszka po wsze czasy w zamku , otoczony bogactwem i szacunkiem .Wszyscy rzucili się do wymyślania specjalnych maści , płynów ..przestali uprawiać rolę, zaniedbali zwierzęta gospodarskie , kuźnie , warsztaty tkackie , garncarskie , gospody  świeciły pustkami .Mężczyźni osiwieli , kobiety straciły blask , dzieci krzyczały z głodu ..

  Wtem usłyszeli tętent kopyt i w tumanie kurzu ukazał się jeździec na czarnym jak smoła koniu . Okutany w czarną pelerynę patrzył na ludzi ze złością i przerażeniem .Spiął konia i popędził dalej , zostawiając ogłupiałych mieszkańców.

  Tymczasem na zamku księżniczka wpadała w coraz większą rozpacz , tupała , rzucała cennymi przedmiotami …im bardziej była wściekła tym więcej pryszczy pojawia się na jej nadobnym licu . .Zszokowani dworzanie usuwali się z pola rażenia …Nagle w sali tronowej pojawił się Mężczyzna w czerni , zatrzymywany przez strażników , opędzał się od nich jak od much , taranując wszystkich swoja potężną posturą .Chwycił młodą kobietę , wybiegł z dworu , posadził za sobą na koniu i odjechał. Królewna mocno  objęła nieznajomego czując jak bije mu serce , jak napinają się jego mięśnie ….Pędzili przez wzgórza , las , mijali pojedyncze domy … Dotarli do wioski , księżniczka ze zdumieniem obserwowała obcych jej ludzi , którzy z zapamiętaniem mieszali w kotłach , wrzucając tam różne zioła .Są zaniedbani …prychnęła  z odrazą odwracając wzrok …To twoi poddani usłyszała syk z ust mężczyzny , przez ciebie , przez twoją próżność …Chcesz pozbyć się pryszcza ??? To okaż współczucie , pokochaj tych ludzi , a nie tylko swoje odbicie w lustrze .Lekiem jest miłość  moja piękna , miłość i  miłosierdzie .Lekko pocałował w policzek zdumioną jego słowami pannę i nagle stał się cud …Pryszcze zniknęły ….

 I tak oto “bajkopisarka” , czyli ja utknęła .Bo czy bajki muszą się kończyć I żyli długo i szczęśliwie ?  Niekoniecznie , choć i taki finał przewiduję .Teraz po nocach będę układać trzy rozwiązania , trzy puenty, moralizatorskie jak na wymyśloną legendę przystało .

Zakończenie 1  

Można i tak …przewidywalnie .Serce księżniczki mocno zabiło , wpatrywała się w czarne oczy  jeźdźca. Zostaniesz ze mną na zawsze ? wyszeptała …Tak … I żyli  długo , choć niezbyt szczęśliwie. Urodziło im się pięć córek , wszystkie rude ))

Zakończenie2 

Mężczyzna z pogardą zareagował na prośbę Dziewczęcia , piękna , lecz …spiął konia i odjechał .Tam gdzieś  czekała na niego  dobra , pełna rozwagi i współczucia kobieta , w domu pełnym roześmianych małych chłopców.

Zakończenie 3

 Królewna zalała się łzami, poczuła w sercu dobroć …nagle mężczyźni wstali wyprostowani , kobiety odzyskały urodę , zabrzmiał śmiech dzieci…Pola uginały się od zboża .Po latach wyszła za lorda Farquaada , który choć  mizernej postury , okazał się być władcą sprawiedliwym

Bukowa.