Mimozy.

Słońce wysoko już nie sięga,

i coraz dłuższe cienie.

Blask dnia już nie jest rześki

i błyszczący.

Już łąki żółcieją w Letnie wieczory,

Mimoz kolorem.

.. Te, Porankami mokre od rosy,

nim wyschną na wietrze

kłaniają się rozczochranym trawą.

… Coraz częściej wiatr wieje.

Tylko patrzeć Babiego Lata

srebrzystych rys,

co tną niebieskość bezchmurnego nieba.

…I tylko czekać – mgieł,

Jak Panny w ślubnym welonie

na pejzażu – zwiastując lata koniec.

…Więc jeszcze tańcz!

Jeszcze mimozy zbieraj kitki

i rzucaj na wiatr,

niech w cztery strony świata,

rozsiewa nadal radość Lata.

Bez znaczenia…

Uchyliłeś drzwi swoje samotności.

Stoisz  teraz w progu,

tępym patrząc wzrokiem.

Bez słów, bez gestów.

… Bez znaczenia.

Bez odpowiedzialności, bólu cierpienia.

Bez  współczucia.

…Bez życia.

 – Choć twierdzisz, że żyjesz jego pełnią.

Lecz  bez grawitacji oddziaływania

na innych.

Uchylając drzwi,

wpuściłeś światło wątpliwości.

Teraz nie wszystko jest czarne;

Bez uczucia, uwielbienia, miłości

 i obojętność.

…Samotność poszarzała.

Orchidea.

Wyśniony sen – Orchidea.

W  girlandzie białych kwiatów,

na ciele, zabarwionym promieniami słońca.

Niewinna i  piękna – Czeka.

Nie mówi; – Oto jestem!

Nie uśmiechnie się Szczęście.

Pokornie stoi, choć patrzę na nią

wzrokiem co wznieca pożądanie.

Jej  usta  wciąż milczą, zaciśnięte

nabrzmiałymi wargami.

…Jak do pocałunku.

Kusi  swym wdziękiem.

Uwodzi urodą…

                 ***

Mógłbym tak śnić,

nie budząc się nigdy więcej.

Spacer.

Upalnego Lata – Wieczory ukojeniem.

Spacer  srebrzystą aleją.

Atramentowy czar,

przyciąga tłumy spragnionych chłodu.

Już idą w mrok.

…Inaczej niż ćmy,

co lgną do rozświetlonych latarni  głów;

 – Ludzi przyciąga magia nocy i ciemność.

Z srebrnym księżycem w srebrnej poświacie.

Spacer po zmierzchu .

Szpalerem wysmukłych szyi latarni

w księżyca blasku.