Budzą się zmysły.

Tchnienie

Tchnienie Wiosny, poczułem całym sobą.

Zapach  nadziej na lepsze jutro…

Choć to co wczoraj nie było złe.

Lecz zaśniedziało, zmurszało  w

 w szarościach  zimna i wilgoci

… I ten brak witaminy „D”!

Tchnienie wiosny, oplotło wszystkie zmysły.

Znów biorę się do życia

… Hibernacji już dość!

Tchnienie Wiosny – Odrodzenie.

Znów na nowo  przeżywać,

zapomnianych radości smak…

Odwilż

Spłynęły dni cienką strużką,
tworząc kałuże wspomnień – lustra.
Czas wcześniej skuty lodem,
teraz tętni życiem,
a ja szukam w nim swego odbicia…

Ze zmąconej fali zwierciadeł
tych co odeszli – ludzi twarze,
patrzą na mnie:
– I jak ci tam jest, w tej przyszłości?
Usiądź z nami, wypijemy kawę..
Opowiadaj.

I tak siedząc w pustym pokoju,
czterem ścianom mówię swą historię.
One, od lat milcząc,
cierpliwie słuchają…

 

Jesteś…

Jesteś jak tętnienie krwi w żyłach,

jak bicie serca, jak oddech – Życiem jesteś.

Jesteś tęsknotą,

 niecierpliwym jesteś czekaniem – Nostalgią chwil jesteś.

Jesteś jak głód, jak pragnienie – Nasycić się chcę Tobą.

Jesteś! . Lecz dla kogo – Nie wiem?

… Przez jedną chwilę,

krzyżują się nasze spojrzenia – Sekunda,

która trwa jak wieczność.

Miliony pytań mam do ciebie,

lecz nawet nie otworzę ust…

Bo przemijamy innym czasem,

który choć wspólny obojgu

– Każdemu wypełnia się inaczej.

„Entliczek, pętliczek, czerwony guziczek”

I to by było na tyle – „Tylko” czy „aż”?…

Gdy każdy ma coś do przekazania,

niema „Nikogo”,  kto słuchać i patrzeć by chciał;

 – Eee… , to ja już znam.

Wszystko już znamy …

Pan się postara o więcej barw!

 Już ich nie bawi świat czarno-biały.

Wrażliwość, uczucia, emocje?

 – Mych chcemy więcej, my chcemy mocniej!

…Przecież należy się nam.

– A Pan, proszę pana wciska ty chłam.

Oklepane  frazesy,

Rym w co drugim wierszu.

Oczywistych prawd…  I morału bez sensu.

Pan się postara być oryginalny.

Inny od Innych.

… Bo co to za rozrywka;

Oglądać siebie w lustrach?

Szepty…

W szepcie jest czar.

w szepcie jest moc.

… Szepcąc  –  Przemawiasz  rozumem.

Czasem jeden szept,

pośród zgiełku i wrzasku,

jest jak sztylet wbity w duszę.

Powstaje wtedy rana milczenia,

co broczy ciszą…

Innym znów razem,

jeden szept potrafi wywołać sztorm,

na oceanie spokoju.

Spienione usta, bryzgają słowami

 fala za falą…

Szept –  Głos z serca.

Głos z wnętrza istnienia.

Miłości broń.

Zagłady broń.

… Szeptane słowa, nie są bez znaczenia.

Blisko Ziemi.

Skowronek

Tuż nad ziemią.

Obok gniazda.

Swoje arie na pół świata głosi.

Trwożny na krzyk Jastrzębia ,

lecz bezpieczny,

bo nie wzbija się wysoko w przestworza…

Nie muszę sięgać chmur,

drapiąc błękit nieba,

by oglądać swój świat.

… Bo nie jest wielki aż po horyzont.

W kilku krokach mogę go przejść;

W lewo patrz;  – Dom mój.

Z prawej; – Dobre życie.

Nie muszę wznosić się ponad głowami,

by  wszyscy mnie  dostrzegli.

… Wystarczy że mówię

a oni potrafią słuchać.

Wystarczy, że biorę w objęcia

a oni spragnieni czułości…

Arię  o szczęści Wam śpiewam.

Tuż nad ziemią.

… Nie potrzeba wyżej.

Jak najdalej od polityków…

Nie od dzisiaj wiadomo, że życie robi się coraz bardziej „agresywne”… O błogości i spokoju, możemy śmiało zapomnieć!… Za dużo życiowych „wyzwań” bierzemy na siebie, problemów, trosk… Czas zaczyna mieć we wszystkich aspektach życia coraz większe znaczenie… Jesteśmy w ciągłym biegu – Tym „myślowym” też… Rozsądek coraz mniej dochodzi do głosu, górę biorą szybkie decyzje… Zamiast marzeń, mamy „wizję”… I najgorsze jest to, że te „swoje wizje” narzucać chcemy innym – Nieświadomi tego, że każdy z nas, choć podobni, całkiem rożni od siebie…
Właśnie, coraz więcej nas różni. Coraz więcej nas dzieli. Słowo „społeczeństwo” ( tak ostatnio nadużywane) nie scala nas do” kupy”, a jest tylko politycznym sloganem , hasłem dla „naganiaczy”. Podobnie jest ze słowem „hipokryzja”. – Tak lubianym, przez rządzącą partię władzy… Który polityk nie jest „dwulicowy”?… Który z nich jest tylko i wyłącznie dobry, prawy, bezinteresowny? – Nie mógłby być przecież politykiem, tylko musiałby być „świętym” … I właśnie w polityce pojawia się temat „świętości” – Absurd! , skrajna głupota, idiotyzm… Do Jesieni w polityce znikną wszystkie inne „tabu”. Dobrze będzie, jak nie zaczną publicznie okładać sie pięściami a w przemówieniach z mównicy, co trzecie słowo nie będzie wulgarne…
Życie jest coraz bardziej agresywne… I czemu tu się dziwić?

Wy!

Wy, co chcecie sprawować władzę w moim imieniu, choć nawet go nie znacie…

… Rozdrapujecie zabliźnione rany,
po to tylko, by sprawdzić
czy płynie we mnie jeszcze krew.
… Bo przecież żywy jestem wam potrzebny,
jako pionek w grze.
Na ambonach wciąż głosicie „prawdy”;
… Coś o wolności, honorze i Bogu.
– Szczując mnie nimi, na swoich wrogów;
– Jako trofeum, damy ci ucho ofiary – Doceń to,
że pamiętamy o „zwykłym człowieku”
… Bo Oni przecież „ponad”.
Wybrańcy, suwereni – Lepsi!

Zapominają, że demokracja nie jest utopią,
a Oni nie są wszechmogący…

Rzeka czasu.






… Kim byłem? – Człowiekiem,

co w rękach trzymał własny los.

Jak kamień w wodę, przeleciały dni,

na tafli tylko kręgi wspomnień.

Lecz czas wygładzi je – Zapomną.

Odpłyną daleko gdzieś od miejsca,

gdzie ich dom…

Kto by spamiętał wszystkie imiona na wieczność

i  wszystkie daty w kalendarzu?

… Jak zmącona wody toń,

pamięć rozmywa przeszłości obrazy.

… Kim jestem? – Wciąż jak  chłopiec,

na brzegu Rzeki Czasu…

Cierpliwości.

Znów granatowo-sine chmury nad horyzontem, i płatki śniegu tańczące opętany taniec, w parze z kroplami deszczu. Spadają na zlodowaciałe łachy śniegu, co rozsypane po ziemi jak piegi. Marcowy pejzaż już mi obrzydł.  Przedłuża się Zimy umieranie, a  ja znów, nie mogę doczekać się Wiosny. Zielonej trawy. Pąków liści i kwiatów….I ciepłych promieni słońca na twarzy. Nie mogę doczekać się zapachu życia, co kiełkuje z ziemi. Nie mogę doczekać się kolorowych płatków – Obrzydły mi białe płatki śniegu… Wczoraj wybrałem się na spacer, na wzniesienie niedaleko domu, skąd ponad „głowami” domów  widać „pół świata”. Przenikliwy chłód zimnego wiatru miałem za towarzysza i ciszę. Stanąłem pośrodku łąki,  tak naprzeciw obłokom, patrząc na ich potęgę; – Jak długo jeszcze?… Nagle od strony lasu, pojawiła się postać. Szła powoli, z głową zadartą do góry, wyciągała rękę,  wyglądało jakby chciała łapać chmury… Drapać je natrętnie. Przystanęła gdy Mnie zobaczyła. Zawahała się,  opuszczając rękę wzdłuż tułowia. Zatrzymała się w czasie, który wokół nas gnał bez opamiętania. Lecz po chwili znów ruszyła, prosto w moją stronę…

– Dzień Dobry – Usłyszałem wypowiedziane kobiecym głosem… W tym głosie było słychać także zmęczenie.

– Dzień Dobry – Odparłem, ale przekornie dodałem ;

– Oj mógłby być lepszy…

Kobieta uśmiechnęła się… Była starsza Ode mnie … Spod wełnianej czapeczki, na oczy spadały siwe włosy.

– … I jeszcze będzie, będzie….Proszę Pana – Odparła.

– Ale jeszcze nie teraz nie „już”… Cierpliwością Pan nie grzeszy?.

– Oj…Nie, to nie to! – Zaprzeczyłem jej domysłom… Choć wiedziałem, że ma rację.

– Ot  dość już mam Zimy… Przesiąkłem nią  na wskroś. – Wymamrotałem, wodząc wzrokiem wokół…  Z jej twarzy,  wciąż nie znikał ów uśmiech, którym mnie powitała;

– No widzę… Wciąż jeszcze leży śnieg,  Tu i Ówdzie… Ale  mamy Zimę, czy Pan chce czy nie chce… Było do niej przywyknąć! – Roześmiała się serdeczniej… Poczym już , tym zmęczonym głosem spytała

– Co Pan robi tu, w tak paskudna pogodę?.

– Wyszedłem na spacer… – Odparłem cicho;

– Ruch to zdrowie… Nadwagę mam, więc dobrze się „poruszać”.

– A ja Proszę Pana, wyszłam chłonąć piękno… Czy to wszystko nie jest piękne!?.

– Ten przymglony widok, te kłębiaste chmury… Ta  „pustka” wokół i cisza, ten  ziąb i śnieg z deszczem?

– Nic nie odpowiedziałem. Bo „piękno” w swej piękności, wcale nie musi być kolorowe i ciepłe… Nie musi  tulić, głaskać i pieścić…Ma „chwytać za serce”. Nic nie powiedziałem słowem, odparłem wzajemnym uśmiechem. Kobieta odwzajemniła – Odchodząc. Gdy uszła kilka kroków dalej, znów wyciągnęła do chmur rękę….

… Dziś poranek, po odsłonięciu okiennych zasłon, przywitał mniej jaskrawom bielą… Śniegiem okrył się ogród, jakby naciągnął kołdrę na siebie; – Jeszcze chcę pospać troszeczkę!…