Wojna…

… I niech się stanie zapomnianym słowem,

by z żadnych ust nie padło.

I niech się stanie najpodlejszą z podłości,

za którą wieczne potępienie.

 – Wiem!… Nierealne marzenia.

Lecz wiąże serce nadzieja – Wszystkich Nas,

że można się  przeciwstawić – Razem!

…Bo nie to miejsce i nie ten czas,

na śmierć, zniszczenie i strach.

Ukraina (Україна)…

… Moi dziadkowie pochodzą z Mariampolu… Gdzieś Tam z Ukrainy. II Wojna światowa, zrobiła z nich „tułaczy” – Bez domu, bez celu z niepewną przyszłością…  Mało kiedy odnoszę się w swoich wierszach do bezpośrednich wydarzeń dziejących się wokół. (Co nie znaczy, że ich unikam)… W prawdzie nie zaznałem , tego co niesie z sobą wojna, ale nie jest mi obce cierpienie, ból i śmierć  i jestem w stanie, zrozumieć, pojąć tragedię jaka w tej chwili dzieje sie na Ukrainie ( Tylko ludzie bez wyobraźni, pozostają obojętni). „Tam” zostało wielu bliskich mojemu sercu i pamięci, duchowo jestem z Nimi!… Choć ich nie obejmę – tuląc i mówiąc „Якось так і буде!”…Całym sercem jestem z Nimi (Як завжди!)

Wiersz który tu przypominam , niestety nic a nic nie stracił na znaczeniu… Same słowa nie kształtują przeznaczenia, lecz wynikające z słów czyny ( prawda dobrze znana). Same słowa to za mało!… Ale przynajmniej Ja – Tyle mogę (… i aż tyle)

Obudź się Świecie!

…Ze snu o szczęściu – Które rozsiadło się wśród zakłamania. Obudź się – Otwórz oczy – Zobaczysz, że życie ludzi, przedkładasz na chęć posiadania. Jedyną wartością, jest mieć więcej… I więcej – Mamona sensem?… Inne wartości, są tylko tłem, głupim tłumaczeniem sumienia ” Łączymy się w bólu” – Choć nic nie czujemy. Współczucie na pokaz – Nie w sercach!

Obudź się Świecie – Przejrzyj!…  Zobaczysz ból i cierpienie – Chyba, że nie chcesz tego oglądać?…, Że to nie tobie krzywda się dzieje?

Obudź się Świecie – Powstań!. Porzuć  swój spokój – Już czas stanąć obok walczących… Już same gesty dobrej woli nie wystarczą!

Слава Україні !!!

Iluzjonista.

Niczym magik z pustego kapelusza- On wywlekał z dna rozumu słowa… I chciał nimi oczarować.

Obciekające usta słowami bez znaczenia – Im wargi nie spękają, czerwono-krwiste zostaną…Nie odciskając plam na białych kołnierzykach…Bo kto by, chciał takich pocałunków , co nic nie wyrażają – nie pieszczą zmysłów”.

Gesty, które zakreślają tylko pozorów okrąg – Tworząc w ten sposób pole ochronne przed prawdą, która mogła by się przebić wewnątrz… Bo kto by, chciał pokładać wiarę w fałszywe uczucia – nie pielęgnują  miłości.

Wyobraźnia, co widzi tylko Tu i Teraz – Ślepa na przeszłość i przyszłość. Spogląda tylko na twoje „Ja”… Bo kto by chciał opierać na niej swoje życie – na oślep idzie.

… I powiedz proszę, że wart jesteś kochania. Że „Nic z tych rzeczy..”. Zaprzecz!. Wtedy pójdę z tobą przez życie, drogą długą i trudną – Razem do wspólnego szczęścia.

Pora…



Co z oczu to z serca.

Wiec znów pora się schować.

W kochających mnie  – wzbudzić  tęsknotę.

W tych,  co nienawidzą – Im przyda się spokój.

… I tak  kiedyś przecież wrócę.

Dla Jednych nadzieja szczęśliwą,

dla Drugich nadzieją płonną.

Co z oczu to z serca.

Przepraszam  za udrękę.

Bo ból kochania i nie kochania – Jednako boli,

tak samo kłuje,

kolec w bukiecie róż,

co cierni pnącze.

 Co z oczu to z serca.

Odpocząć od siebie czas

 – Czas się na chwilkę  zapomnieć.

By potem  kochający mogli powiedzieć

z uśmiechem na ustach;

– Jak dobrze, że jesteś…

– A nie kochający , zakrzyknąć

z gniewem;

– I znowu tu jesteś!?

Ofiara…

Noc.

Rozlewając się czernią jak kałamarnica,

pochwyciła mnie w swoje macki.

Objęła mnie.

Poczułem jej dotyk, zapach smak…

Mrok okazał się być pełen barw.

… Nie,  nie jaskrawych , krzyczących – Bierz mnie!

 – Jak bierze się dzień…

Pigmenty nocy, są w tonacji

  ciszy  z poświatą spokoju.

Zaczęły wyłaniać się wokół.

 – Im dłużej stałem w ciemnościach,

tym  mocniej, więcej – wdzierały się w moje  doznania.

… Jak w transie – zahipnotyzowany.

Stoję tak – Ja ofiara Nocy.

… A coraz bliższy poranek!

Wewnętrzny płomień.

… Niedługo „walentynki” .Jakoś nie mogę przekonać się do tego „święta”… Bo przecież  w tradycji mamy „swoje”… Z drugiej strony jednak, to dobrze, bo im więcej dni w których jest powód, do wyznawania sobie miłości, tym lepiej dla nas!… Nie, nie. Nie będzie „kolejnego” wiersza  z tej okazji…Choć!? – Zresztą wystarczy przeczytać co naskrobałem.

To było późnym  Latem.  Na Krakowskich Plantach  Ogrodu przy Grodku… Lubiłem tamtędy spacerować  późnym popołudniem… Samotnia dla Tych, co pragną od zgiełku odskoku. Ona siedziała  na kamiennej ławeczce pod obrośniętym Bluszczem – kamiennym murem… Miała kruczo czarne , długie włosy . Ubrana w długą czarną suknię …  I bladą karnację skóry –  Kontrastem  dla sukni były… W tych białych dłoniach, ściskała bukiet zwiędniętych Róż… Musiały być dla niej ciężarem, bo ręce opadłe z sił ,spoczęły na udach, schowanych  pod czarnym aksamitem… Wiązanka kwiatów płonęła czerwonym ogniem ich blasku – Ale czy ogrzał jej myśli?… Spalała się z każdą chwilą. Siedziała wpatrzona w „nicość”, jakby w niej czegoś szukała – Obrazu minionej chwili, która wyglądać inaczej miała?… Czy może wpatrywała się w rzeczywistość zdarzeń – Czy to aby na pewno realia?. Usiadłem nieco z boku i tak z pewnością wtedy nie widziała Mnie, ludzi…Świata wokół. Bezwładne ręce ledwo obejmowały  pęk róż, co płatkiem po płatku opadały „plamiąc” strój – Na rozwartych udach nóg. Raz po raz, pod okiem błysnęła łza, lecz szybko znikała… Znam te łzy! To żal… Te łzy nie  podleją zwiędłego bukietu Róż – To od niego?… Czy zabić miały jakąś tęsknotę, lecz tęsknota okazała się silniejsza?… Czy to  obraz po zawiedzionej miłości… Zawiedzionej nadziei?.

 Nie podszedłem, nie spytałem – Nie miałem śmiałości!. Ona wyglądała jakby się czas dla niej zatrzymał… Cofną w wspomnienia  a ona kartkę po kartce czytała każdą z tych minionych chwil, czy aby na pewno, dobrze zrozumiała to co się wydarzyło?. Nie miałem odwagi budzić jej z letargu… W Rozpamiętywanym Świecie jest się sam na sam  – Tak jest lepiej…. Więc odszedłem, nie odwracając się za siebie.

Minimalizm.

Wypowiedziane z głębi duszy;

– Prosto z serca – Kocham!

 – Wybacz.

 – Przepraszam.

 – Nigdy już więcej…

Zaklęte w rękach co obejmując ;

Tulą. Pieszczą.

… Prowadzą

W prostych słowach i gestach.

Bez upiększeń – Biednie.

Minimalizm .

… A dać potrafi więcej,

niż  opasłe tomy  ksiąg.

instrukcji ; ” Jak podarować szczęście”.

Bez euforii.

Bez fanfar,  huku petard

 i ferii barw fajerwerków.

W czarno-białej rzeczywistości,

niczym nie ubarwionej…

W jednym spojrzeniu,

w kompletnej ciszy – Milczeniu.

… Nie trzeba nic więcej!