(cdn) http://www.afiks.pl/index.php/2020/10/31/bezsennie/
Kolejna kartka opowieści o Starszym Panu… Domagała się jej Viola ( cebulaczek)… Więc proszę!.
O poranku, za oknem nic się nie zmieniło, wciąż padał deszcz i wiał zimny wiatr od wschodu; „Niedługo pewne spadnie śnieg?… Wiatr od domu Klochów, zawsze coś przyniesie…”- Pomyślał Bums, łapiąc parasol w obie ręce, gdy już zamkną furtkę. Przechodząc przez ulicę, zauważył na bramce do ogrodu Barnaby , nadziana na klamkę, białą kartkę papieru. Zmoknięta, zwisała czerwonym marginesem w dół; ” Znam te kartkę… To z zeszytu Marysi” – Myśli Bumsa zaczęły rozpędzać się jednostajnie przyspieszonym tempem. Wiedział, że taka kartka na klamce furtki, nie wróży nic dobrego. Podchodząc, rękojeść parasola umieścił miedzy ramieniem a nieogoloną od trzech dni brodą i obiema rekami ściągnął i rozłożył kartkę” Alojzy, poszliśmy do Pani Eli z Bąblem, „coś z nim nie tak” – Przeczytał niedbałe drobne literki napisane przez Barnabę… Gdy składał przemokniętą kartkę, zauważał dopisek; ” A o śniadaniu zapomnij! Kloch” – „No tak! Mściwe to, To” – Pomyślał zaciskając złożoną wpół kartkę w usta i łapiąc znów parasol w obie ręce zawrócił do swojego domu. Po przeciwnej stronie jezdni, szła akurat jego sąsiadka, lekko dygną, chcąc powiedzieć „Dzień Dobry”, lecz z jego ust, dało usłyszeć sie tylko jakieś przytłumione; ” Hyum, hym… hum” – Pani się tylko uśmiechnęła, pochylając głowę odparła; – Dzień dobry Panu… Taki Pan głodny? – Dodała kąśliwie. Bums, wyciągnął lewą ręką kartkę z ust ; – A nie!… Mokra, nie chciałem wkładać do kieszeni – Odparł oddając jej uśmiech, lecz w głowie przemknęło; ” Ona to mnie nigdy nie lubiła!”. Ostatecznie kartkę zmiął do rozmiarów małej kuleczki i zaciśnięta w dłoni, znów dzierżył parasol oburącz. Gdy sąsiadka, pani Barbara, odeszła parę kroków dalej, nagle przystanęła i odwracając się,;…Byłabym zapomniała Panie Alojzy… Wczoraj listonosz pomylił skrzynki… List do Pana jest włożony pod donicą – Powiedziała i nie czkając na reakcję sąsiada , poszła dalej.;” Ja też Cię nie lubię!”- Ironicznie- natrętna myśl zatańczyła w głowie Bumsa… Sąsiedzi którzy mieszkali za płotem, dawno temu wdali się z Państwem Bums w spór, który tyczył się właśnie Owego płotu… Te kilkanaście centymetrów za daleko w głąb ich posesji był postawiony.. Według Nich… Ale jak to między sąsiadami bywa, sprawę załatwili polubownie ( Dzięki mediacji żony Alojzego – Jadwigi)… Niestety , niesmak niechęci do siebie pozostał, choć stosunki pomiędzy nimi układały się „poprawnie”. Bums podszedł do bramy ogrodu i nacisnął na dzwonek. Przy okazji spostrzegł, że papierowa kulka która miał w dłoni, gdzieś znikła…Obejrzał się jeszcze , lecz nie zauważył jej nigdzie wokół; – A Tam!?…Nikt nie widział – Stał i czekał chwilę i po tej ” chwili” drzwi od domu sie otworzyły a w nich pojawił się mąż Pani Basi – Franciszek; – A To Ty Lojzek!? – Zawołał lekko zdziwiony, ale wiedział po co Alojzy przyszedł, bo od razu sięgnął pod donicę , wyciągając spodniej list; – Wchodź otwarta bramka!… W kapciach jestem. – Dodał tłumacząc się; – Dobrze – Odrzekł Bums i wszedł do ogrodu… Chodnik, który prowadził do drzwi był zdobiony z kamiennych płyt – Ładny, ale bardzo śliski w czasie deszczu, więc Bums szedł powoli ,szeroko rozstawiając nogi, co wywołało uśmiech na twarzy sąsiada stojącego pod zadaszeniem przy wejściu do domu. Bums zauważył:” A Bodaj By Cię!… Ale masz chłopie radochę!?” – Pomyślał. Wziął list z rąk Franciszka, rzucając uprzejme „Dziękuję” i z powrotem… Powoli wrócił na ulicę… Oczywiście list tak jak uprzednio kartkę, włożył w usta, że by nie musiał mówić sąsiadowi ” Dowidzenia „… Gdy już w domu, otrzepał parasol i rozkładając go, postawił pośrodku holu , bok drzwi wejściowych – Wyciągnął list z ust i wycierając mokra rękę w mokry płaszcz, delikatnie zaczął rozrywać palcem – kopertę . Lecz spostrzegł, że powycierana w mokry płacz ręka, wcale przez to nie była sucha… Znów wcisnął kopertę w usta, ściągając mokry płaszcz, zawiesił niedbale na wieszaku. łapiąc list w da palce , położył na komodzie. Na przemian jedną nogą o drugą, zsunął buty… Odpychając je również nogą pod ścianę i usiłował nałożyć na stopę ciepłe bambosze… Niestety musiał się zgiąć, bo „kapcie” odmawiał współpracy z nogami; – Uparte to- To!?- Mruknął . Gdy w końcu uporał się z parą pantofli, wziął do rąk list i siadając w kuchni przy oknie, dokończył rozrywanie koperty wskazującym palcem… Na liście widniały ” Amerykańskie” znaczki i stemple w języku angielskim… Pomyślał, że to list od jego najstarszego dziecka – Wiktora, który „uciekł” 10 lat temu do” Stanów”; ' Dziwne!?… Ostatnio przysyłali tylko kartki świąteczne z życzeniami.. Trzy razy w roku.. Dwa razy w roku zadzwonią … Tyle „więzi” rodzinnych… A tu list?” – Bums był zaskoczony, lecz gdy otworzył , zauważył na papeterii charakterystyczne pismo swojej najmłodszej córki, która jeszcze parę dni temu, mieszkała kilka ulic dalej… Zdziwiony, zaczął , półgłosem czytać:
” Drogi Tatusiu, przepraszam, że Ciebie nie uprzedziłam! To wszystko wynikło tak nagle… Nie spodziewałam się, że dostaniemy „wizę”. Wiktor wszystko załatwił i opłacił, nie mogłam zwlekać, żeby termin nie przepadł a tyle się przecież ostatnio działo ( sam wiesz)
– Tu Alojzy przestał czytać; ” „Działo” też mi coś!?… Rozwodu Ci się zachciało i tyle „kochana” córeczko!” – Pomyślał w duchu… Wstał i nalał wody do czajnika , następnie zapalił gaz na kuchence i stawiając czajnik na palniku, znów usiadł do czytania;
„(…) Tyle różnych rzeczy na głowie… Zabiegana byłam i tak jakoś!? – Zapomniałam Cię uprzedzić. Przylecieliśmy tu też dzięki staraniom Karola ( Wiesz, byłam z nim i z dziećmi u Ciebie?)…
– ” No tak, Ten „Nowy tatuś” – Bums zmarszczył brwi na myśl o nim… A list w obu dłoniach zaczął drgać.
„(…) Bo On pracuje w Konsulacie, wiesz!?. Do domu nie mam po co wracać, wiesz, że mieszkanie jest Ryszarda… Pobędę Tu „jakiś” czas i wrócę… Dzieci tęskną do „tatusia” i do Ciebie też. Wiza jest 3 miesięczna, ale Karol mówił mi, że można ją przedłużyć… Ale po Nowym Roku i tak powinnam wrócić, bo Ryszard może robić problemy, że zabrałam z sobą dzieci, wiesz…
– „Wiem, wiem!- Burknął Bums pod nosem. Oburzyło go, ciągłe postarzanie wyrazu „wiesz”.
(…) Wiktor ma bardzo ładny dom i nawet mają kawalątek trawnika. Mieszkają w ładnej dzielnicy, ale ty to wszystko przecież wiesz…
– Tu Bums nie wytrzymał, zniechęcony „wieszem” rzucił list na stół, bo prawie woda w czajniku zaczęła nieprzyjemnie piszczeć, raz po raz dławiąc się bulgoczącą wodą w „gwizdku”.; „… Wszystkie dzieci mają mnie „gdzieś”… Nie tak je wychowałem” – Kręcił głową słodząc herbatę w dużym białym kubku. Bez przerwy raz po raz zerkał na list… Dmuchając na gorący kubek z herbatą usiadł na krześle. Trzymał przez chwile kubek w obu dłoniach, jakby chciał rozgrzać je, choć wcale nie były zimne. Gdy poczuł, że kubek parzy w dłonie odstawił go na blat, sięgając po list.;
(…)Będziemy mieszkać we troje na piętrze, w pokoju który był Karoliny, bo teraz ona jest w Colage , wiesz i przyjeżdża tylko raz w miesiącu na weekend. Antoś z Martynką są zadowoleni tylko nie wiem, jak tu ze szkołą, wiesz. Nie chcę by się opuściły w nauce, ale u Nas i tak przecież miały by niedługo ferie…
– Gdzie tam do Ferii!?… Kobieto, dopiero koniec Października! – Bums przerwał czytanie i łapiąc za ucho kubek w lewą rękę, wypił kilka łyków herbaty. Drugą ręką zaczął obmacywać tylną kieszeń swoich spodni w poszukiwaniu futerału na okulary; ” No gdzieś wsadziłem…Chyba?”- Nie poczuł niczego, co mogło by być futerałem. Wstał zostawiając i list i kubek z herbatą na stole, w poszukiwaniu swoich okularów, bo choć – Jak twierdził ” w zasadzie nie są mi potrzebne” , to jednak bywały dni w których były niezbędne. Znalazł je na komodzie w holu… Nie wsadził ich jednak w kieszeń, wychodząc do Klochów… – Starość ma swoje prawa – Przemknęło mu przez myśl… A zaraz po tym, następne „porzekadło” ;” Starość nie radość , młodość nie wieczność” ..- A właśnie! ..A co to takiego ta „radość”? – Ją dywagować w myślach; – Widziałem śmierć … Zauważyła, że patrzę na Nią, rzuciła do mnie krótkie: – I na co się gapisz?..Zawsze byłam i będę. innym razem w parku, między zakochaną parą młodych ludzi, zauważyłem Miłość. Odburknęła mi to samo!… I Samotność, Smutek , Żal – Które przyszło Mi oglądać. Pewnego razu popatrzyłem na twarze małych dzieci, ganiających w berka, zobaczyłem Radość… Ta mrugnęła do mnie okiem i wyszeptała; – Trzeba było trzymać mnie mocno, obiema rękoma!. – No tak! Mogłem sie jej uchwycić…Wzniecać figlarne usmiechy na twarzy, błyszczeć blaskiem szczęścia -Mogłem!… Lecz czym jest radość, gdy obcy byłby Mi smutek, żal… Samotnosć?...Jak docenić radość z życia, unikając dotyku pozostałych uczuć?. Wiem…Trzymałem się jej mocno, lecz z każdą następną datą mijających lat, coraz częściej wypadała z objeć… Nie mozna tulić z lubością w nieskończoność!. Mam tylko dwoje rąk a w ich objecia trzeba brac tak wiele…. Za dużo chcę brać… Oczy za dużo widzą tego, co wokół mogło by się przydać, lecz doskonale wiem, że sam już wszystkiego nie spożytkuję… Samotność jest skromna. Niewiele jej potrzeba…
-Tu Bums dopił ostatni łyk herbaty, wypluwając ostentacyjnie herbacianą „fuse” z ust…