Mara.

Patrz , wszystkie wartości

pożarła zmora obojętności.

Żyje się lekko i na chwilę.

Szybko, wygodnie

i bez zobowiązań.

Agresja – Dyplomacji rozmową.

Zamiast słów ulgi,

przekleństwo za przekleństwo.

Na niby miłość i wierność.

Na pokaz szlachetność.

Szczerość fałszywa.

Zamknięci w niepewności,

czterech ścian samotności.

Gdzie ten,

Który próbuje w nią wejść

jest wrogiem.

… To nie sen, to życie.

Nie obudzisz się

z ulgą, że to była tylko mara.

…Taki jest teraz Świat.

Jeszcze się łudzisz

dziecięcą naiwnością;

„Jakoś to będzie”

– Tak jakby nic się nie zmieniło.

Lecz coraz częściej tęskniąc

spoglądasz  za siebie

do tego co było.

…I nie wróci więcej.

Tak wiele…

Wiele rzeczy nie trzeba było

a jednak sie spełniły.

Przecież nie cofniesz czasu.

Idziesz dalej przez życie kulejąc

na źle dokonane wybory

i błędne decyzje.

Wciąż uczysz się siebie,

ośmioma zmysłami odbierając doznania.

… To za mało!

Nigdy nie będziesz idealny.

Twojego życia na te lekcje brak.

Wiele rzeczy nie trzeba było

– Pomyślisz jeszcze nie raz tak.

Kolejnych szaleństw ponosząc skutki.

Lecz przecież nie istnieje wspaniały świat

w którym człowiek nie ma wad.

Ty  kuśtykając idź dalej przed siebie,

nie zatrzymuj się, nie oglądaj.

…Bo wiele rzeczy nie trzeba było

a jednak brniesz w drogę bez końca.

Koniec Chwili.

Pojawia się nagle

i nagle znika.

Zostaje po niej tylko tęsknota.

Jest delikatna, piękna

i bardzo  ulotna…

Jeszcze  karnawał się nie zmęczył.

Parkiet wciąż zajęty.

Muzyka gra.

W głowie sie kręci.

Pijanej zabawy szał.

Wszyscy się bawią.

…Tylko pod ścianą, jedna Pani

Z twarzą bez wyrazu,

oczami wodzi po sali.

Stojąc zupełnie sama.

Raz po raz spogląda na zegarek.

– Spokojnie, nie patrz na czas!.  …Baw się Kochana baw.

Wtrąciła roześmiana Dama, mijając Panią.

– Przecież  dobrze sie bawię.- Ta odparła cicho.

– Mierzę ile radości rozpłynie się w nicość…  

A potem ruszyła w stronę wyjścia.

– Któż Ty jesteś, że liczysz Mi szczęście? – Usłyszała za plecami.

– … Ja !?. Ja jestem Radość Chwili. -Odparła i znikła Pani.

Twój cień, pójdzie za Tobą wszędzie.

Bo przemijanie jest jak Twój własny cień.

Gdy idziesz do słońca, on jest za twoimi plecami

Gdy pogrążasz się w ciemności,

on znika.

…Lecz wystarczy odrobina światła, by pojawił się znów.

Nie zwracasz na niego uwagiTo tylko cień.

A przecież nie rzucałbyś go, gdybyś nie istniał.

***

Uczepił się myśli o przemijaniu

i chciał się na niej unieść

ponad głowami.

Lecz tylko oderwał się od ziemi,

by zaraz na nią spaść jak kamień.

Bo przecież trwał w swoim wymiarze,

gdzie czas wciąż upływa lawiną zdarzeń.

Nikt nie przystanie.

Nie wróci się w tył.

…Nie ma Człowieka a przecież był?

Nikt nie zaduma się na losem swym.

Do przodu każdy gna nieopamiętanie.

Nikomu w głowie  upływ czasu -Przemijanie.

Co będzie, to będzie.

Co było, to było.

…I tak nic po nas Tu  nie zostanie.

Ozdoba?

…I coraz trudniej stawiać kroki.

Tocząc  jak Syzyf przypadki życia doświadczeń.

Kolana gną się pod ciężarem losu.

Ciąży przeżytych lat garb.

… Widziałeś tyle, że już nie chcesz

oglądać świat wokół,

oszczędzając sobie ludzi  widoku.

Coraz częściej  przymykasz na nich oczy.

Przestałeś patrzeć

Przestałeś słuchać.

…Stoisz tak na ozdobę

jak ciężki z brązu posąg Krasnala,

przed wejściem do domu.

 – Zmęczony życiem Człowiek!

…Choć chciałbyś jeszcze pożyć.

Potoczyć kulę losu.

Dokładnie,  to nie wiesz po co!?

Lecz żal zostawić wszystko odchodząc.

 Więc stoisz, wejście zdobiąc.

…Przywykłeś do tego, że jesteś

i jakoś dziwnie będzie „Nie być” .

Zapomną.

Nie wspomną.

A  w  Twoje miejsce,

 wstawią inną ozdobę.

                                           ***

Nie dociekajcie o czym  jest ten wiersz. …Jeżeli nie czujecie zmęczenia życiem. Nie pytajcie, jeżeli  macie wyczucie własnej wartości. Nie pytajcie o to, jeżeli jesteście pełni życiowego wigoru. …Bo nawet gdybym odpowiedział i tak Byście  nie zrozumieli . Te dwa „Syzyfki” stoją  na Wrocławskim runku …Jeszcze!. Ja jeszcze od czasu do czasu się tu pojawię, żeby Mnie nie zapomnieli, wspominali o mnie i nie zamienili na  Kogoś nowego…

Chłonny

…Bo człowiek jest jak gąbka – Bardzo chłonny.

Przesiąknięty uczuciami na wskroś.

Czasem, wystarczy tylko ciężar przeciwności losu,

by wycisnąć z niego radość  i euforię

 do ostatniej kropli łzy.

…Bo człowiek jest jak gąbka – Nasiąka emocjami.

Czasem wystarczy, odsunąć go na bok i zapomnieć.

Wtedy   płacze, długo i powoli

aż do sińców pod oczami.

…Bo człowiek jest jak gąbka – Delikatny.

Morze muzyki.

Zamykasz oczy, lecz pejzaż nie znika;

Może muzyki obmywające brzegi wyobraźni.

Myśli płynące nad nim

na horyzoncie łączą się z realiami,

tworząc miraże.

Od fiordów wiatr nagania mgłę nostalgii

w której nic nie jest wyraźne

i chyba przez to, bardziej kusi.

Suche wargi od bliżej niesprecyzowanych pragnień,

teraz łapią wilgoć mgły.

Wnet rozchylisz zaciśnięte samotnością usta

wypowiadając owe pragnienia z nadzieją,

że choć trochę uspokoją Duszę…

Iść.

Nic, tylko oddychać i iść przez życie.

Za nic mieć nieszczęść kłody

i  chwil w których brak tchu.

Łapiąc za klamkę,

szeroko otworzyć

przeznaczenia drzwi  –  wyjść!

Bez celu, bez potrzeby

Przed siebie gdzie oczy poniosą -Ku Wiośnie.

Stawiając kroki,

liczyć je uśmiechami.

Mijając ludzi mówić im;

„Dzień dobry …Prawda, że piękny mamy dzień?”

Nic, tylko oddychać i iść.

Bez celu do nikąd,

leniwie stąpać przez życie,

mierząc odległość do szczęścia.

… Pewnie jest coraz bliżej!?.

Dusza

…Moja najprawdopodobniej jest Kobietą. Piękna …Lecz nie kusi, bo naga , ledwo widoczna na tle myśli.  Subtelna, jednak nie pozbawiona sił, wobec których Tytani  są bezradni. Czasem łka bez powodu , by za chwilę – Też bez powodów, szaleć w demonicznej furii .

Tkwi w Każdym.

Czasem tylko człowiek

nie ma świadomości,

że w nim siedzi

i żyje tak, jakby jej nie miał.

…Nie wie co traci!

Bez Duszy,

uczucia są tylko wypadkową

zysków i strat.

Wzruszenia – zachwytem

nad własną doskonałością.

…A Miłość   interesem

wzajemnych korzyści.

Nic nie znaczący element?

…Obcej pamięci,  nie zajmę miejsca.

Ich codzienność wymazuje w niej Mój obraz.

Ten sam, który najbliżsi  obnoszą jak ikonę.

Jestem w ich każdym dniu.

Częścią codziennej modlitwy.

Elementem całości.

Pustkę zapewne poczują gdy mnie zabraknie.

…Wy przechodzicie obojętnie.

Bo przecież żadnym węzłem nie jesteśmy splatani.

…Czasem tylko rzucisz „Dzień dobry”.

 – Bo przecież, gdzieś już widziałem te twarz…

Gęba jakby jak by znana!?

                  ***

Obcej pamięci, nie zajmę miejsca.

…Ślepa jest na Mnie?