Zielony Anioł.

Znów Anioł „S.M”… Tym razem Zielony… Zielony jak Wiosna. Miałem napisać kolejny wiersz o aniołach. Ale pomyślałem, że może za dużo na raz. …Wszak nie wszyscy wierzą w ich istnienie. A szkoda, więc!?…

 – To działo się bardzo, bardo dawno temu. Wiosna miała się ku końcowi… Emilka była wtedy pięcioletnią dziewczynką. Lecz jak na swój wiek, była bardzo mądra i samodzielna. Jej Mamusia była Niespokojnym Duchem. Co jakiś czas zmieniała miejsce pobytu, pracę, otoczenie. Nie potrafiła znaleźć stałego miejsca dla siebie i swojej córki. Ale mimo wszystko , była bardzo troskliwą Matką. …Dlatego uczyła Emilkę życiowej zaradności i samodzielności już od najwcześniejszych lat dzieciństwa. Niestety czasem ta samodzielność i zaradność nie wystarczały, by zostawiać dziecko bez opieki, gdy mamusia wychodziła do pracy. Najczęściej były to dorywcze zajęcia z nieokreślonym czasem pracy… Dlatego Mamusia zostawiała ją pod opieką przypadkowych znajomych . bądź tymczasowych sąsiadów… Mi zdarzyło się być tym „Przypadkiem”. Dom w którym wynajmowali mieszkanie z Moim domem, dzieliło tylko kilkanaście metrów. Gdy jej mamusia wychodziła wczesnym porankiem do pracy, dziewczynka jeszcze spała. …Gdy się budziła sama, nie bała się. Wiedziała w jakim jest położeniu, Potrafiła się starannie ubrać. Potrafiła zrobić sobie samodzielnie śniadanie smarując kromkę chleba masłem i nalewając do kubeczka mleko z lodówki. …Bo mamusia czasem zapominała o śniadaniu dla niej. Potrafiła i nie bała się, jeszcze  wielu innych czynności, które innemu pięcioletniemu dziecku nie przyszłyby nawet do głowy…. Do mnie przychodziła zawsze koło 9-tej rano. Wtedy zawsze byłem w domu… Trudno powiedzieć, że się nią „opiekowałem”, bardziej była towarzyszką w samotności. Razem robiliśmy wiele rzeczy. …Tego dnia rozłożyliśmy farby i pędzle;

– Co będziemy malować? – spytałem, gdy już wielki stół w jadalni zastawiony był farbami, kredkami i kartkami białego papieru.

– Mi dziś śnił się Anioł. Proszę Pana. …Namalujmy Swoje Anioły. – odparła.

– …A jak nie mam swojego Anioła?

– Każdy Ma!.  Mamusia mówiła Mi, że wszyscy mają swojego Anioła.  …I Demona. 

-Wszyscy?. Toby był straszny tłok.

– Ee tam.  One nie zajmują dużo miejsca a poza tym są prawie niewidoczne…

 – Prawie?.

– Chowają się w różny sposób. Czasem przybierają różne kształty. …Jak się ukryją w człowieku to je  dopiero wtedy można zobaczyć…

Nic nie odpowiedziałem.  Bo nie wiedziałem co odpowiedzieć… Nalaliśmy wodę do kubeczków i zamoczyli pędzle.

– A jak wygląda Anioł albo Demon w człowieku?

– Anioł się uśmiecha i ma dużo kolorów. …Demon tylko krzyczy.  Jest brzydki. Przeważnie demony są szare albo filetowe… I czarne!.

Odparła mieszając pędzlem zieloną farbę. Na jej twarzy było widać spokój. Nawet gdy mówiła o Demonie, mówiła to tak, jakby oswoiła się z faktem,  że istnieje.

– Mój Anioł będzie zielony!.

– Zielony?.

– Tak!. …Schował się w drzewie, które rośnie w ogrodzie przed oknem. …Szeleścił mi  liśćmi kołysankę, jak się przebudziłam w nocy. …Czy  skrzydła mogą być zielone?

– Mogą być jakie tylko chcesz. …To nie prawda, że Anioły  są tylko białe. To Ludzie tak sobie ubzdurali…

Emilka sie uśmiechnęła. I zagryzając język,  jak natchniona, zaczęła nakładać farbę na kartkę papieru.

– A O czym Ci ten Anioł śpiewał!?. – spytałem.

– ” Zamknij oczka i spij jeszcze. Jeszcze nie  pora na dzień” – zanuciła a potem dodała;  – … I gilgotał mnie po buzi gałązką zielonych liści. To było takie przyjemne!. …Czy zamiast piór mogę narysować na skrzydłach liście?.

Jasne. …Przecież to Twój Anioł.

Siedzieliśmy długo. I rozmawiali o Aniołach i Demonach i o Człowieku. …Ale nie będę się o tym rozpisywał , bo długie teksty zniechęcają do czytania. Rozmowa z Emilką była bardzo konstruktywna i rzeczowa. …Jakby nie rozmawiało się z dzieckiem a z własnym sumieniem. …Ona cały czas rozmowy malowała. Gdy skończyła pokazała mi swój obraz . Przedstawiał drzewo ze skrzydłami gałęzi. Było zielone i żółte miejscami, bo Emilka stwierdziła, że to „Księżycowa Poświata” zmienia zielony kolor w żółty. …Rysunek zabrała z sobą. Malowaliśmy potem jeszcze razem wiele razy. A potem pewnego dnia znikła razem z mamą nie wiadomo gdzie…

Jeden komentarz do “Zielony Anioł.”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *