Symbioza.

Poznałem pewna osobę… Choć słowo „poznałem” tu nie pasuje, bo kompletnie nawet nie wiem jak wygląda. Skąd jest. Jak ma na imię… Wiem tylko, że coś ją zżera od środka..”Coś” – Smutek, żal, ból, niemoc !?… Wgryzło się już w nią bardzo głęboko i jest obawa, że zacznie pożerać serce… Wbrew pozorom,  istnieją żywi ludzie lecz  bez serca… Są zamknięci w sobie, nie reagują na zewnętrzne bodźce… Niby patrzą przed siebie, ale widzą tylko obrazy z pamięci… Żywi przeszłością.

Z krótkiej rozmowy, wynika, ze straciła „cząstkę siebie”, ale człowiek, przecież ma zdolność do przetrwania, nawet jeżeli stracił coś, ze swojej siły życiowej z tej „cząstki stanowienia o sobie”… Napomknęła , że „straciła” coś cennego…Coś żywego… Nie mam pojęcia czy to własne dziecko, czy ukochana druga połowa… Nie mam pojęcia, czy tu w ogóle chodzi o „śmierć” człowieka!?…  – Ale jedno wiem, że to z czym współistniejemy – łączy nas…Niestety nie spaja w jedno!… Dwie odrębne części życia.

***

Miłość to tylko symbioza.

Nie da się żyć – życiem drugiego człowieka,

choć często łączą się  – oba.

Gdy jedno umiera, Świat  nie znika…

To tylko druga twoja połowa…

Ty  w swym istnieniu trwasz  przecież nadal.

 I choć tracisz cząstkę energii życia,

to jednak nie gaśniesz mrokiem,

nie stajesz  się niewidoczny! – Wciąż jesteś.

No przecież widzę Cię – Na tle ciemności.

…. Poszukaj nowego współistnienia.

Nowego światła.

Wyjdź  naprzeciw promieniom.

Nie musisz z nich od razu spijać radości  soków.

One  też, nie będzie od razu

 żywić się twoim szczęściem ,

po prostu „będą” … I  ty będziesz

z świadomością, że  jesteście dla siebie;

 – Pamięcią tego, co utracone…

2 komentarze do “Symbioza.”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *