
Daleko od lata, daleko od Jesieni,
gdzie czas leniwy, a chwile błogie,
z rękoma pod głową, na wznak…
– Wpatrzony w białe obłoczki,
leżałem tak, gdy nagle
mały pajączek przemknął obok mnie,
uczepiony na końcu złotej nici,
zabarwionej promieniami słonecznego dnia.
A teraz snuje się nad łąką,
w pożółkłych trawy źdźbłach,
miedzy pniami wysokich drzew,
gdzieś głęboko w las.
– A on, jeszcze zielony!
Soczystą barwą szumi echem lata…
Jeszcze liście mocno uchwycone gałęzi,
poruszane wiatrem, wcale nie myślą
odlecieć w świat.
Leżę tak… cykad orkiestra
„Rapsodię o wieczorze” gra…
Białe obłoki znikły gdzieś
a na poszarzałym błękicie nieba,
pokazały się pierwsze gwiazdy…