Dwie Kobiety…

Piękno dla oczu,

brzydotą w sercu.

Patrzymy na zewnątrz,

widać mur betonowy,

szary wstrętny…

Wewnątrz Wersalu parkietów połysk,

i złote kandelabry.

…. Gdy innym razem, staniesz przed murem,

już mniej ponury.

Już wyobraźni oczy,

domysłów snują nić;

– Co tam się kryje?

, Czy chroni piękno w swych ścian brzydocie?

… ,Czy tylko mur jest brzydkim murem?

***

W upalny dzień, gdzieś na Bulwarach Wiślnych, opodal Mostu Grunwaldzkiego… Zmęczony długim spacerem w pełnym słońcu, wypatrzyłem „wolną” ławeczkę… Dość sporo ludzi wyległo na spacerniaki… Co się dziwić?. Pozamykani w domach przez wirusa zniewoleni obostrzeniami, gdy tylko ściągnięto z nich „covidowe kajdany”  ruszyli  w plener… Więc znalezienie wolnej ławeczki wzdłuż Wiślanych alejek, graniczyło z cudem, zwłaszcza gdy tych ławeczek co roku jakby mniej?… Ja wypatrzyłem te jedyną ( I to w zacienionym miejscu!)…Wydłużając kroki, zmierzałem w jej stronę, nim mnie ktoś ubiegnie. Z naprzeciwka jednak, do tej samej ławeczki, wystartowała „Pani”… Pomyślałem ; A co tam… Jak nie zdążę przed nią, to będę drugi… A to też niezłe miejsce na ławeczce na której spokojnie mogą usiąść cztery osoby”… – Tak też się stało. Owa Pani była pierwsza i usiadła po prawej stronie ławeczki. Ja usiadłem po lewej stronie. ( właściwie to rozkład miejsc na ławeczce ma w tej historii kolosalne znaczenie)… Pani usiadła kładąc po swojej lewej stronie torebkę… Grzebiąc w niej chwilkę ( …To nie była mała torebka!), wyciągnęła książkę, otwierając ją w połowie. Przełożyła nogę na nogę ( lewą na prawą….lub odwrotnie?. Pewności nie mam!)… I książka spoczęła na zgrabnym udzie długiej nogi, w połowie przysłoniętej białą sukienką… Pani mogła mieć 30 lat?. Miała zgrabną sylwetkę, uroczą twarz z lekkim makijażem i piękne blond włosy… Wiadomym jest, że takie towarzystwo mi odpowiadało… Nie, żebym się na Panią „gapił”, ale wiecie… ładna zgrabna kobieta obok, na dodatek milcząca… Do tego cień i ławeczka…Żyć nie umierać!. Wyciągnąłem przed siebie nogi i zacząłem chłonąć błogi spokój, spoglądając na widok, który roztaczał się z „mojego ” miejsca odpoczynku… Niestety po krótkiej chwili „chłonienia” (…) .; – Ale nam się trafiło!? – Rzuciła Pani. – No Tak… I miejsce w sam raz! – Odpowiedziałem… I tu  atut „milcząca” prysł… No ale, porozmawiać z ładna kobietą tez przyjemnie…Nie!?.Więc zaraz dodałem – A  co pani czyta?; – I w tym samym momencie zorientowałem się, że pytanie było głupie!… Bo co innego mogła czytać, jak nie właśnie otwartą książkę?. Na całe szczęście Pani nie dostrzegła absurdu w pytaniu ; -” Pięćdziesiąt twarzy Greya” E.L.James… Czytał Pan? – Zmieszałem się… Niby zacząłem czytać, ale po kilkunastu stronach zrezygnowałem… Czyli;   – Nie, nie czytałem, nie moje „klimaty” –  Odparłem z uśmiechem. ; – No wie Pan!?… Przecież to „klasyk”!… – I tu zapadła krótka chwila milczenia, bo głupio byłoby z mojej strony stwierdzić, że dla Mnie to nie „klasyka”.. – Przepraszam… A będąc teraz…dziś w Krakowie kupiła Pani  „zawijaniec” z solą? ( obwarzanka*)  – Nie!?… Do czego Pan zmierza? – To też „klasyk” ! – Tu się uśmiechnąłem, ale mój uśmiech, nie został odwzajemniony…Przeciwnie, Pani parsknęła tylko ; – Pan jakiś dziwny jest!? I oddała się czytaniu książki…” W sumie, lepiej pomilczeć  – Przeszło mi przez myśl… ” – Coś co ładnie wygląda z zewnątrz, w środku ładne już być nie musi jak nie zamierzamy wchodzić”… Wyciągnąłem nogi powtórnie i znów zacząłem oddawać sie oglądaniu tego, co wokół… Lecz o zgrozo!?… Nagle dobiegł mnie głos ” Innej” Pani; – Przepraszam, czy to miejsce jest wolne!? – Popatrzyłem na  „blondynę”, nie zareagowała; – Pochłonięta była czytaniem książki!? – Więc odpowiedziałem „Innej” Pani, ; – Tak, tak wolne… – Dopiero wtedy zauważyłem, że za nią stoi wózek, a w nim mała dziewczynka… Pani się uśmiechnęła z ulgą i odparła; – Uff…Dziękuję bardzo!. – Właściwie, to nie wiem, dlaczego „dziękowała”?…  ( Tu mała uwaga… Pani czytająca książkę od teraz będzie „Blondyna” ( nie , żebym miał coś przeciw blondynkom) a Pani z wózkiem „Mamusia” ( z przyczyn obiektywnych – Dziecko…Dzieci!). Więc Mamusia podziękowała i usiadła pośrodku ławeczki, przyciągając spacerowy wózek do swoich kolan… Mamusia miała nieco krótszą sukienkę, czy tam spódniczkę!? ( ..Nie wiem co jest co?…Nie noszę!). Kładąc pomiędzy mną a nią torebkę ( …Też nie małą!)… I też chwile grzebiąc obiema rękoma w niej, wyciągnęła najpierw pojemnik z kanapkami a potem termos i kubeczek…I serwetkę i drugi kubeczek z dwoma uszkami… I butelkę wody oraz małą buteleczkę soku „Kubuś”… I to wszystko wylądowało na dwu udach nóg, zaciśniętych kolanami !? – Facet by tak nie potrafił!.Gdy mamusia już ” rozłożyła kramik” , przechylając głowę w  moją stronę, zawołała; – Stasiu chodź napić się soczku!… No tak, obok mnie pojawił się chłopczyk ( mógł mieć 4-5 latek); – O dziękuję Mamusiu! – Miał bardzo piękny głos… Czysty, bez „zdziecinniałych” akcentów, w przyjemnej dla ucha tonacji… Chłopiec usiadł pomiędzy swoją mamą a Blondynkom …( I tu tak naprawdę zaczyna  dziać się wszystko to „najciekawsze w całej historii). Gdy chłopiec tylko usiadł, Blondynka nerwowo odchylając książkę w bok , „syknęła” ; – Uważaj Dziecko jak siadasz, ubrudzisz Mnie! -(… ) Znacie ten odruch, podnoszenia brwi ze zdziwienia?… Mi przy tym uszy lekko „kłapią”…; – Stasiu! – Zareagowała mamusia dziecka. – Uważaj synku jak siadasz… – Chłopczyk faktycznie, nie był „odpucowany” na połysk…Buzia umorusana, rączki, i wystające nóżki spod krótkich spodenek. W pierwszej chwili pomyślałem, że może wpakował się owej Blondynce na kolana…Ale nie. Przecież pomiędzy nią a dzieciakiem tkwiła torebka.. – Przepraszam czy On , Panią ubrudził ? – Spytała Matka. –  Mnie Nie!..I całe szczęście… Ale oparł się o torebkę! ( …) – A znacie odruch zdziwienia w połączeniu z irytacją?…Wtedy brwi idą do góry, a oczy robią się „wielkie”… To samo wymalowało się na twarzy Mamusi…  Ta nic nie odpowiedziała, obróciła się w moją  stronę i wyciągając torbę spytała; – Czy mogę przesunąć się bliżej Pana?- Nic nie odpowiedziałem, tylko kiwnąłem głową z aprobatą. Torebka wyładowała obok wózka z dziewczynką , Mamusia  nie podnosząc się, przesunęła swoje ciało do mnie tak, że „kramik” poszerzył się o moje udo – Oj przepraszam! – Powiedziała, gdy tylko zorientowała się, że to jednak za blisko… – Nic nie szkodzi – Wymamrotałem – Mi to nie przeszkadza… Pani się uśmiechnęła, a na jej lekko różowych policzkach ( …chyba od słońca?) na moment pojawił się czerwony kolor… Chłopczyk trzymał swój soczek w rączkach i łapczywie  pochłaniał każdy łyk… Ten widok, wzbudził także pragnienie i dziewczynki w wózku, bo zaczęła głośno protestować, domagając się także picia; – Piciu, piciu!…” Isia”  pić!… Ów protest był na tyle donośny, że Blondynka znów odchylając książkę na bok, burknęła; – Czy „to” Dziecko musi tak wrzeszczeć!?… Tej uwagi matka dzieci już nie przemilczała; – Pani chyba nie wie, jak dzieci potrafią wrzeszczeć?… Taka odpowiedź, zbiła z tropu ( a bardziej z pantałyku)Blondynka nie zareagowała… Poprawiwszy książkę na udach, znów oddała się czytaniu. A tymczasem, gdy dwójka dzieci, gasiła pragnienie soczkiem ( …Bo  Mamusia ulała troszkę soczku z butelki do kubeczka z dwoma uszkami i wręczyła go dziewczynce , mówiąc ;- Proszę, tu „Isia” ma „pić”..) Ona w tym czasie, otworzyła termos ( … I wokół zapachniało parzona kawą) i wlała do drugiego kubeczka.; – Ale zapachniało kawą – Wymknęło  mi  z ust to, co miało pozostać w myślach.. – Mogę Pana poczęstować – Odparła uśmiechając się… Nie wiem, czy Owa Mamusia była Krakowianką…  Ale jak „centusiowi” Ktoś proponuje gorąca, parzoną  kawę ( to nic, że z termosu)…Nigdy nie odmówi. – Z przyjemnością! – Odparłem. (Górna część termosu – zamykanie…choć powinno nazywać się „zakręcanie” służy przeważnie za kubeczek)… Przytrzymałem Ów kubeczek z termosu a Mamusia  nalewając kawę, żartobliwie dodała; – Na kanapkę Pan reflektuje?.. – A nie, nie… Do kawy to bardziej jakieś ciasto?. – A wie Pan!?..Mam gdzieś w torebce. – Parsknęliśmy gromkim śmiechem ( mało kawy nie rozchlapałem)… W tym samym momencie, Blondynka energicznie zamykając książkę i wrzucając ( dosłownie wrzuciła!) ją do torebki, wstała na obie nogi… ; – Co za Ludzie!?… Nawet odpocząć nie można w spokoju! – I przekładając torebkę przez ramie odeszła stawiając krótkie, ale szybkie kroki swoimi długimi nogami… Zamurowało i Mnie ..I te uprzejmą Mamusię. Nie wydobyliśmy ani słowa z siebie. ale gdy tylko zdziwienie na twarzach, zeszło z Nas, jak powietrze z nadmuchanego balonika.. I popatrzyliśmy na siebie…Już nie utrzymałem stabilnie kubeczka z kawą, zanosząc się od śmiechu… Kawa jednak nie była wrząca… Gorąca i owszem.

2 komentarze do “Dwie Kobiety…”

  1. Nie narzekaj , dzięki takim ksiazkom wzroslo czytelnictwo wśród Polek , przeczytalam z ciekawosci , ale
    umeczyłam się.Podobno powstaje osiedle dla ludzi , którzy nie maja i niezamierzaja miec dzieci, ma branie . Takie czasy , nieco dziwne Miloszu .My z innej epoki , dzieci , wnuczęta …

    1. Nie narzekam Wiolu… Ot jeszcze raz mówię ( piszę) …Nie moje klimaty : ) !… A osiedla dla ludzi „bez dzieci” ? – Idiotyzm ( …Ale to tylko moje zdanie w tym temacie) … Jak to, Ktoś kiedyś powiedział ” To nie świat staną do góry nogami… To tylko ludzi nie ma kto postawić do pionu” : ) .

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *