Kolejny kawałek mojego opowiadania… Odrobinę wpisuje się w jutrzejszy dzień „Wszystkich Świętych”… Unikamy słowa „święto”, w zamian nazywając „uroczystością”… Bo choć jest dniem „radosnym” ( dla świętych), Tym „nie świętym”, przypomina o Tych, co odeszli… A to już tak radosne nie bywa… Choć odrobina uśmiechu na wspomnienie…myśl o zmarłych, czasem bardzo dobrze robi na Duszę…
***
Tego wieczoru Bums nie mógł długo zasnąć…Za zasłoną okna, deszcz bębnił o szyby , nieregularnie … Lecz monotonnie. W jego głowie, w taki sam sposób odzywały się myśli. Przewracał się z boku na bok, Jednak niezależnie na który bok się ułożył, myśli nie ustępowały… Wyczuł, że gdy obrócony w prawą stronę- myśli jakby bardziej „rozsądne”… Te z „lewej” pozycji – dzikie, niepoukładane… napastliwe. Ale leżenie na prawym boku, wiązało się z tym, że obracał się w stronę okna sypialni a wtedy „Kocia” muzyka na szybie, stawała się głośniejsza… Wybrał te „dzikie myśli”; ” A może je okiełznam?… Dlaczego Ona nie zadzwoniła?. Coś się wydarzyło złego…Czy przeciwnie, tak jej „dobrze” , że zapomniała o Bożym Świecie!?… Ale , żeby nie zadzwonić do własnego Ojca?…A może to telefon!?” – Tu Bums , rozświetlił sypialnię, wciskając pstryk lampki nocnej, stojącej na „nakastliku”… Obok niej zawsze leżały okulary, stał tam również kubek z zimną herbatą i jego lekarstwa, które przepisał Mu doktor Marchlewski… Zakładając okulary na nos wstał ,wsuwając kapcie, schowane pod łóżkiem, poszedł do salonu. Obok kominka na drewnianej komodzie było miejsce telefonu… Chwycił za słuchawkę i przyłożył do ucha. W tym samym momencie w uchu zabrzmiało „buczenie” telefonu; ” Nie… Sygnał jest!. A może ten” sygnał” jest kiepski?…” Nie zastanawiając się długo, wykręcił numer telefonu Państwa Kolochów… „Przecież nie będę dzwonił w środku nocy do obcych ludzi i ich budził!?… Oni to co innego….Prawie jak rodzina!”- Pomyślał z słuchawką przy uchu. Po krótkiej chwili, rozległ się w niej trzask i odezwał się zaspany głos pani Kloch; – Tak?…Halo..Halo..Kto tam dzwoni po nocy!? – Antoniemu zrobiło się nieswojo; ” Byłem przekonany, że Barnaba odbierze a nie Marysia” – Odłożył słuchawkę w panice, nie wydając z siebie najmniejszego dźwięku; ” No ale wiem, że telefon na pewno działa” – Utwierdził się w swoim przekonaniu. Wychodząc z salonu, poczuł nieodpartą chęć zjedzenia czegokolwiek; ” …U Klocha, nim wróciła Marysia z salonu fryzjerskiego – wypiliśmy kilka herbat… To mnie „rozdęło” i nie czułem głodu” – Znalazł wytłumaczenie da swojego łakomstwa. Zapalając światła w kuchni, zauważył, że kuchenne okno, to wychodzące na ulicę, nie jest zasłonięte zasłonami; ” No Tak… Ja Tu jem tylko śniadanie rano a potem nawet nie wchodzę”- Dwoma zamaszystymi ruchami zasłonił okno. Jego świętej pamięci żona Jadwiga, chciała mieć kuchnię od ulicy; – „Pomieszczenie w którym się najczęściej przebywa, więc najlepiej mieć wgląd na kawałek Świata …Kto przychodzi, przechodzi ulicą Spokojną”… – I Czy nie uciekasz znów do Klocha!…”- W głowie Antoniego głos Jadwigi, rozbrzmiewał na każde wspomnienie o niej… Otworzył lodówkę: „…Hmm, mleko w kartoniku, kawałek sera, kawalątek wędliny ze sklepiku Pani Czarneckiej… Na trzeci dzień, chyba jeszcze można zjeść?…” – Bums w ostateczności, wyciągnął z samego dołu cebulę, schowaną pomiędzy kilkoma jabłkami, marchewką i jakąś połówką sałaty… Którą też po chwili wyciągnął i staranne badając jej przydatność do spożycia – Wzrokowo… Uznał że się nada. Z szafki wiszącej tuż obok lodówki , wyciągnął chleb, zawinięty w lnianą „ściereczkę”… Odwinął i ukroił trzy durze pajdy; ” „Sklepowy” chleb, ale trzeba przyznać, że dobry…Na prawdziwym zakwasie”- Przeszło mu przez myśl, gdy nakładał na kromki masło… Gdy się zabierał do obłupienia cebuli i pokrojenia jej w plasterki, nagle z salonu dobiegł go wrzask telefonu; ” Odbierz mnie, odbierz, odbierz!”… Kładąc nóż obok na deseczce, otrzepał dłonie, klaskając… Nawyk „Starego Piekarza” , potem obtarł o spodnie piżamy .; ” Ki Czort!?” – Zastanawiał się idąc do salonu. Gdy podniósł słuchawkę, usłyszał w niej głos Barnaby; – A dlaczego Ty Antoni nie spisz….I nie dajesz nam spać!? – Irytował się Kloch; – …Kto dzwoni o 2 w nocy!?
– …No właśnie Klocek!- Przerwał mu Bums – …Dlaczego Ty dzwonisz do mnie o 2 w nocy? – Tu na dotąd zafrasowanej twarzy Bumsa, niczym poranne słońce, rozbłysnął uśmiech.
– Weź mnie nie denerwuj! – Ususzał w odpowiedzi, piskliwy głos Klocka; – Już Ja dobrze wiem, że to Ty nas obudziłeś chwilę temu!… No przecież widzę, że u Ciebie świeci się światło w kuchni! – Prawe krzyczał Barnaba do telefonu, gdy dało usłyszeć się w słuchawce, przytłumiony głos jego małżonki; – Nie wykrzykuj na Antoniego, Barnabi… Pewnie go coś trapi?..Odłóż te słuchawkę i choć do spania…
– Idę, idę – Odpowiedział żonie Klocek a do Bumsa, już spokojnie odparł; – Idź i Ty spać… Jutro się z Tobą policzę..
Trzask i buczenie telefonu, zadowoliło Bumsa: ” … I o co się piekli!?…Noc przecież długa”. Wrócił do kuchni i oddając się kulinarnej twórczości, dokończył „robienie” kanapek, skupiając uwagę tylko na czynnościach związanych z tymże zajęciem… Zegar, który wisiał w holu, wybił trzecią godzinę, gdy Antoni z talerzykiem kanapek , wpakował sie do swojego łóżka w sypialni i podkładając na plecy poduchę, oparł się i jął pałaszować owe kanapki z sałatką, cebulką, kawałkami wędliny i obficie nawalonym majonezem na samej górze…” Gdyby widziała to Jadwisia!?… By mi sie dostałooo!… No tak!… teraz mi wszystko ujdzie, ale nic przez to nie czuje się lepiej… Z Tobą, to człowiek jakoś mniej się przejmował… Ogarniałaś nas Wszystkich – Mnie, dzieci… Dom. A teraz widzisz?. Posypało się wszystko, dzieci o mnie zapominają. Wnuki… Czasem myślę sobie, że to niesprawiedliwe, że ja Tu zostałem… Nawet proboszczowi powiedziałem, że mam żal do Boga… Niesprawiedliwe to jest!” – Oczy Antoniego zaszły mgłą, która zaczęła skraplać się łzami, przełknął ostatnia kanapkę, popijając zimną herbatą, stojącą w kubku na nakastliku … Wstał i nie święcąc światła, ani w holu, ani w kuchni podreptał boso do stołu i odłożył talerzyk… Światło z sypialni rozlewało się bowiem po wszystkich zakamarkach pustego domu. Gdy je wyłączył i przykrył sie puchową kołdrą, obracając sie w stronę „gadającego” deszczem okna – Żeby zagłuszyć myśli i wspomnienia w głowie – Zasnął…
***
Zarośnięta ścieżka gąszczem zdarzeń
Zbyt wąska była i kręta
Dawno nikt stóp swoich na niej nie postawił
A po drugiej stronie może wciąż ktoś czeka?.
Zarośnięta ścieżka gąszczem czasu,
trudno znaleźć ją na mapie nostalgii.
A po drugiej stronie ktoś tęskni,
gotów wyjść Tobie na spotkanie.
(K.Miłosz)
Jeden komentarz do “Bezsennie.”