WIERZBA PŁACZĄCA


stanęła na skraju
zadumana samotna
grzebiąc w rozpaczy
swe tajemnice


tę co umierała posępnie latami
i tę w której jeszcze tliło się życie


oddała ziemi
skrywane myśli
w zdrewniałym sercu
zatrzymał się świat


i tylko nocą kropelkami smutku
tarmosił ją zachodni wiatr

6 komentarzy do “WIERZBA PŁACZĄCA”

  1. Miałem w ogrodzie klika posadzonych wierzb „płaczących”… Zostały dwie, jedna z nich jeszcze nie wyłysiała przed Zimą. W dzień, topniejący śnieg, spływa po jej warkoczach…Nocą srebrzą się oblodzone. Piękny wiersz Renato.

    1. I ta nowa wersja jest trafiona w punkt!
      Ja mam sentyment do tych drzew. Pamiętam taka kamienna wiejska drogę. Jechaliśmy nią zawsze z rodzicami, do dziadka. I przy tej drodze rosły piekne wierzby płaczące. To właśnie ten obraz mialam w pamięci pisząc wiersz.
      A Twój pierwszy komentarz- poetycki! Mam nadzieję, że będziemy się nawzajem motywować. 🙂 🙂 🙂

    2. Jestem i czytam. Na wszelki wypadek nie widziałam pierwszej wersji, ta od razu mnie (za)chwyciła.. za serce i kąciki ust. Jak ja lubię Twoją kreskę…! powtarzam się, wiem : )

  2. Też mam do nich sentyment. Jedna rosła obok mojego rodzinnego domu, była stara, bardzo stara i rozłożysta , pod nią stał drewniany stów z dwiema ławkami po bokach, od Wiosny, do późnej Jesieni było to „centrum” wszelakich „posiadówek”… Podobnie jak wierzby na brzegu Wisły ( Których już niestety nie ma na Dębnikach)… Pół mojego dzieciństwa przeleciało w ich cieniu… Stąd i u mnie w ogrodzie posadziłem…I w ogrodach moich dzieci też rosną.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *