Rozdawaliśmy siebie jakby
zmierzch miał nie nadejść.
Z prawej do lewej,
wedle oczekiwań.
Fajerwerki zaklęć.
Euforia bezkresu.
Koniec zaskakiwał nas
nieprzygotowanych
na kolejne rozstanie i nowy początek.
Coraz bardziej chłodnych.
-Co mi dasz?
Gdy kamieniem leżę,
na twym ramieniu,
cierpkim od wspomnień.
-Tylko ten uśmiech…
Tylko tę szorstką prawdę…
Autor: Renata
BO TAK TRZEBA
są tylko kroki
odtąd dotąd
bez milimetrów poza linię
bo nie przystoi
z brakiem porywów
w półuśmiechach
ze łzami co na deszczu
albo w tęskniących przemilczeniach
inwigilacja
myśli słów i marzeń
umierająca wena
życie
dla innych
gdy dla siebie
już się nie chce
Ostatni wiersz z szuflady i chyba zamilknę na jakis czas, ale będę zagladać. Wiosna! O tej porze roku bardzo absorbuje mnie praca. Życzę weny Tobie Miloszu i innym, ktorzy zechcą tu zajrzeć.
Tęsknota
rozkwitłam
o ułamek wszechświata za późno
a ty mnie szukałeś
tonęłam
w samotnosci szorstkich ramionach
płatki podeptane
rozjaśniam
kobiecość skuloną pod ścianą
twoimi oczami
usta w splotach sznurowadeł
nie słyszysz
jak o szyby uderza i łka
o tobie cisza
Kobiety
rodzą się w jękach rozkoszy
uwikłane w marzenia
o wiecznym szczęściu
albo z dłonią na ustach
i niemym krzykiem w trzewiach
a potem umierają
sekundami
zamkniętymi w klepsydrach
dziewięciu miesięcy
oddawanymi bez żalu
pieczętowanymi miłością
macierzyńskiego instynktu
w ciemności
na pięciolinii dłoni
wypisują preludy deszczowe
z prośbą
o jeszcze jedną
jaśminową noc
i jak feniks
powstają z popiołu
by nazajutrz
zatonąć w szarości
Tak inaczej… Silne jesteśmy, mimo wszystko:)
Erotyk l
na wzgórzach rozkoszy
rozkładasz wachlarz
-palców pięć
ekstazą zmysłów
w dolinach gdzie rajskie ogrody
i źródło życia
-atropina źrenic
przenikaniem na wskroś
nurty rzek falują o brzegi
porywają
ratuj mnie
nim utonę
w twoich oczach
Coś nowego. Z podziękowaniem dla inspiracji.
***
w oczekiwaniu
z bezradności
na kolana
upadła radość
w połowie dnia
pyta kim jestem
marmurem
czy oceanem
myślę
zmierzch daleko?
jeszcze nie jestem nikim
wstanę
W ciszy
otwieram wspomnieniem
zastygły rozdział
gdy współistniejąc
tworzyliśmy chwilę
wyciszenia tęsknoty
splotem naszych ramion
noc
upojenie spazmem oceanów
poranek
unoszenie ciał
na dwa odległe kontynenty
epilog
dryfujący w
zamkniętej butelce
Napisane wiele lat temu. Po raz pierwszy sie nim dziele tutaj.
WZAJEMNI
wtulona w twój szept
uwielbiam
tę słodko drżącą
chwilę przedspełnienia
i na nic sakramenty
zaklęte w minusach
topnieję siłą wodospadu
a świt zdumiony słucha
jak na strunach kropel
ciała nam grają
sonate wzajemną
w błękitnej tonacji
Znowu kobieco… Wiersz z szuflady póki co, ale gdybym miała powiedzieć w jakim kierunku teraz będę zmierzać, to nie wiem. Czas pokaże.
MIŁOŚĆ…
Zastanawiam się czy mogę tutaj tak bardziej kobieco, sensualnie? A co tam…
***
Oswajasz sobą moją nagość
a ja
znowu chcę być tamtą dziewczyną
sprzed wielu lat
Zatapiasz usta w moich włosach
a ja
wspominam tamten pocałunek
sprzed wielu lat
Zaklinasz mnie w zapach magnolii
a ja
odczuwam w swoim sercu przypływ
sprzed wielu lat
Pytasz niepewnie o czym myślę
a ja
pulsuję w skroniach ta miłością
sprzed wielu lat
JEŚLI MOŻESZ
milczę…
zbieram złoto
ziarnko do ziarnka
na marzenie-
latarnię morską
zamieszkam w niej
samotnie
by co noc
wskazywać drogę
zabłąkanym
a gdy odkupię
wszystkie moje winy
wrócę
powiem
wybacz
jeśli możesz…