Po upalnych dniach Lata, dziś zaciągnięte niebo ołowianymi chmurami i chłodne powiewy wiatru – Być może spadnie deszcz?… Chwila błogości o poranku z kawą w ogrodzie, pomiędzy puszystą zielonością krzewów i barwnymi rabatkami kwiatów… Na leciwej sośnie Cukrówka natrętnie oznajmia swoją obecność; „Jestem Tu… Jestem Tu„, płosząc tym samym Wiewiórkę, która właśnie dobierała się do zielonych zaczątków Modrzewiowych szyszek… Leniwie wchodzę w dzień, jak mawiała moja Babcia ( Kresowianka) – „Niespieszno”… Bo i do czego się śpieszyć?. Więcej życia poza mną, niż przede mną. Wiadomo, że każdy dzień jest wyzwaniem, od Poniedziałku do Niedzieli… Lecz cóż by, to było za życie, gdyby składało się tylko z udręki codzienności?…
Czas odciska swoje piętno na życiu. Sił coraz mniej i chęci. Zdrowia coraz mniej i werwy. Częściej wyczekuję takich chwil, okazji jak ta teraz- Dzisiaj ( Błogości poranka)… Niż wyzwań, z którymi mam walczyć… Wywieszam biała flagę, nie jestem stworzony do walki… Patrząc z pespektywy przemijanego czasu, tych wszystkich lat i dni, „wojny” które prowadziłem z przeciwnościami życia ( ..i losu) na niewiele się zdały… I tak zawsze będzie to, co ma „Być”- Choć czasem wbrew mojej woli i zamysłom, coś się dzieje, to człowiek zawsze ustawia się z wiatrem losu…Nie pod wiatr! ( ..O tym sporo pisałem).
Wiem, wiem… Was to z pewnością niewiele obchodzi; „… Co Miłoszowi na myśli”, po co generuje emocje, a potem je wywala na widok publiczny, skoro Wy macie swoich myśli aż nadto…
W komentarzach pod ostatnią publikacją, pytałem, czy Ktoś z „czytaczy” nie chciałby skorzystać z miejsca w moim „przybytku wrażliwości”… I publikować To i Owo … Pytanie niestety przeszło bez odzewu. Nikt nie czuje takiej potrzeby? ( Tylko Ja?)… Pytałem o to dlatego, że coraz skromniej będzie Tu… Moje oczy coraz gorzej widzą… Przegrałem „patrzenie”!… A miała być już tylko wygrana ( …Ot kolejna złośliwość losu)… A strona traci, gdy tylko na niej „tekst” – Obraz jakby piękniejszy i dopełnia słowa ( wątpliwej treści). W głowie coraz częściej „pustka”… Długo trzeba w niej brodzić, żeby wyłowić choćby parę sensownych zdań ( … widać?). Mniej Mnie będzie w związku z tym…( O tym też już było?)… I niestety, coraz większe problemy z pamięcią… Zapominam prostych słów rzczy, które dzieją się wokół Mnie…
…Najpierw nieśmiało spadło kilka kropli. Przeprowadziły zwiad. Po nich spadło więcej… Lecz rozbryzgując się na liściach, nie dotknęły ziemi. Dopiero kolejna fala, zmasowanym atakiem, przegoniła mnie z ogrodu… Czekałem na deszcz… Ogród czekał!. Spragniony wody.
Pełny własnych słabości,
pełny niemocy, naiwności,
ubrany w niepewność,
zamiast w zbroję wiary,
trzymając swój los
w drżących rękach,
miast pewności miecz,
aż do krwi ściskając.
Z tak lichym orężem
na bój wyruszył
między ludzi,
naprzeciw nich stając.
– Oto jestem!…
Zauważcie mnie wreszcie!
Gdyby siedział cicho w kącie własnych myśli.
Z bezpiecznego i ciepłego zapiecka,
na świat patrząc,
pewno żyłby do dziś dnia…
a oni mówili by o nim:
– A, ten.. Znam go, ze słyszenia, znam.
Pisz choć jednym okiem, bo i ja ostatnio mało bywam i tylko tu mam szansę zajrzeć w Ciebie. A bez Ciebie jak bez kawałka mnie. Po tygodniach bezsensownych zmagań z codziennością, karczowaniu korzeni, stawianiu płotów i mnóstwie innych ( i po co ja się w to wszystko angażuję?) przyjemnie jest odłożyć łopatę i przed snem wgłębić się w świat nadzwyczajnie zwyczajnej wrażliwości… Nie szkodzi, że zapominasz, nawet ta sama historia po latach może zabrzmieć inaczej, jeszcze ciekawiej. Co prawda fakty się nie zmieniają, ale my, nasze podejście – tak.
Ściskam
Dzięki Liluś, ze pamiętasz: )