Utkane ze Słońca.

Z dachu gotyckiego klasztoru, było widać rozległy obszar  miasta… Stare kamieniczki I wielkie „blokowiska” odległych dzielnic… To był upalny dzień. Usiadłem zmęczony pracą i  skwarem, gasząc pragnienie, oglądałem roztaczający się pejzaż miasta wokół mnie… Na jednej ze starych , piętrowych kamieniczek, zauważyłem tego chłopca –  Na ostatnim piętrze. Najpierw otworzyły się przeszklone drzwi i z półmroku wnętrza pokoju, wytoczył się na balkon,  wózek inwalidzki… „Wytoczył” pchany przez Kobietę… Chyba mamę Tego dziecka… On siedział w wózku. Od pasa w dół, okryty  brązowym kocem. Kobieta ustawiła wózek tak, że słonce padło tylko właśnie na ów kocyk… I spoczywające na nim dłonie chłopca… Pogłaskała go po głowie, coś mówiąc do Niego…Poprawiła koc…Znów pogłaskała i znikła w  czeluściach kamienicy… Po zniknięciu mam, na jego twarzy tkwił przez chwilę uśmiech… Potem zgasł a chłopiec zamykając oczy najpewniej usnął, bo wszystko zastygło w bezruchu… Ja zakręcając butelkę z wodą, znów pogrążyłem się w pracy, lecz  od czasu do czasu, zaglądałem na balkon… Raz uchyliły się drzwi i jakaś postać wynurzyła sie w połowie z mroku , po chwili znikając… Drugim razem, zauważyłem tylko kosmyki długich włosów, które przy otwieraniu drzwi, wyfrunęły na balkon, zawijając się jak biczysko…. Chłopiec nadal tkwił w bezruchu.  Pochłonięty pracą, nie liczę czasu…. Ten w swym nieustannym przemijaniu, dał znać o sobie dopiero wtedy, gdy poczułem głód i pragnienie… Usiadłem na  trzystuletniej krokwi, zapierając się nogami o jętki… Z zwisającego obok plecaka, zawieszonego na gwoździu, wyciągnąłem pojemnik z kanapkami i nagrzaną od słońca butelkę wody … Już samo wdrapanie się na ten dach, było nie lada wyczynem!… A że do skończenia pracy zostało niewiele, to schodzenie z niego i ponowna wspinaczka, byłyby tylko daremnym wysiłkiem… Dlatego  drugie śniadanie, zabrałem z sobą… Córka zapakowała do pojemnika kilka trójkątnych tostów z serem. Wyciągając pierwszy z nich, i robiąc wielkiego kęsa, popatrzyłem znów na balkon… Sporo czasu musiało upłynąć, bo słońce, które przedtem opierało się tylko o „brązowość” kocyka, teraz zaczynało nieśmiało lizać policzki chłopca… Poczuł je!.   Otwierając szeroko oczy , natychmiast je zmrużył… Jakby wystraszyły się jaskrawego światła… Coś zawołał… Coś jak; – Mamo!… Ale jego okrzyk zginął, rozbijając się o budynki… Przechylając twarz w lewą stronę, te po której było wejście na balkon,  znów coś zawołał… I znów jego głos rozpłynął się, mieszając z odgłosem ulicy… Siedział tak przez chwilę – Te „chwile” mierzyłem zjedzonymi tostami… Po trzecim ostatnim kawałku, chłopiec , powoli z wielkim wysiłkiem… Który był widoczny na jego twarzy, podniósł prawą rękę przysłaniając natrętne promienie słońca, które teraz zaczęły pchać się do oczu. Tarcza cienia dłoni, nie na długo chroniła  od napastliwości światła – Dłoń wyczerpana wysiłkiem opadła… Chłopiec znów, powoli z trudem podźwignął rękę… Lecz już nie zasłaniał twarzy… Rozkładając szeroko palce i przymykając lewe oko, patrzył , na „cedzone” palcami Słońce … Poruszał  palcami, jakby moczył je w promieniach …Zaczął się uśmiechać – Na krótko! – Ręka znów opadła!. Lecz On w swej upartości, znów ją podniósł. Wystawiając wskazujący palec, ją nim nawijać promień słońca… A potem rozciągał na boki…I znów, i znów… Nie wiem, czy zdążył z niego coś „utkać”!?… Bo z szarości ( już nie z mroku) wyłoniła się postać Owej kobiety… Uśmiechając się do niego , coś powiedziała…Pogłaskała znów i łapiąc za uchwyty wózka, wciągnęła do środka mieszkania…

Mały chłopiec, wystawiając w niebo  rękę,

pochwycił w dłoń promień słońca.

Owinąwszy kilka razy wokół wskazującego palca,

– Co Ty robisz? – Spytałem.

– Sprawdzam promień, czy dobrze trzyma… – Odrzekł.

– Słońce na uwięzi?

– Tak , jak dmuchany balonik… Będzie zawsze nade mną.

2 komentarze do “Utkane ze Słońca.”

  1. Witaj😊
    Jakże ja lubię tu zaglądać, kącik pełen wrażliwych doznań, dla duszy. Twoje utwory, rozważania, obrazy pozwalają mi przystanąć, spojrzeć wokół i w głąb duszy, odkąd tu zaglądam widzę świat w innym wydaniu, pozwoliłeś nam patrzeć przez okulary Twoje pełnych wrażliwości. A utkane ze słońca jest bliski mi, tak bardzo pomaga nam zrozumieć ten ich inny świat.
    Pozdrawiam serdecznie 😊

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *