Ów obudził się ze smutkiem w oczach. Z beznadzieją pił kawę. Potem z niechęcią przebrał piżamę w niewygodne ubranie. …Potem przypalając w zepsutym tosterze grzankę, warkną – Śniadanie podano!. Po nim, zaczął plątać się bez celu z kąta w kąt, jakby uciekał od słońca promieni. – Radości się boi. Zamiast słów, na końcu języka miał milczenie. Zamiast łagodności – Obojętne spojrzenie. Włóczył się ospale, szukając czegoś do zrobienia. – Byleby myśli zająć, czymś innym niż tylko żalem. Gdy w końcu słońce zaszło, On z ulgą zgasnął. …Być może Jutro świecić będzie jaśniej!?