Heidi

Kosmos

Daję ci świat widziany moimi oczyma.
Czy w niczym nie jest podobny do twojego?
Patrzysz, czy masz tylko otwarte oczy,
które wlewają odrobinę światła
w twój mroczny umysł?.
… Podobno z nicości powstał Wszechświat.
Nie liczę na to, że w mojej głowie powstaną
podobne konstelacje.
Lecz czy w Moim Świecie, nie ma nic pięknego,
o czym byś nie mógł powiedzieć – Tak to jest piękne!
… Daję ci słowa, nadając im trwałą postać,
moim odczuciom i myślom – A Ty milczysz?
No tak!… Każde z nas, żyje w swojej Galaktyce.
Innego piękna jesteśmy nauczeni…

***

Ten felieton napisałem  „parę” lat temu  ( ..A nawet kilka „par” bo w 20,01,2014)… I choć w prawdziwe zdarzenie, wniosłem odrobinę fikcji , to jednak główna postać „Heidi” istnieje realnie. … Moja żona już nie pracuje w szkole jako nauczyciel, od kilku lat jest szczęśliwą emerytką… Nie ma kontaktu z swoimi uczniami, ale pamięta Wszystkich!. ,Bo każde z nich było inne – Wyjątkowe i wryło się w Jej pamięć… Dziś przypadkiem spotkałem  bohaterkę o której przeczytacie. Nie poznała mnie… No bo cóż takiego, mogło być we Mnie, co warto zapamiętać?

***

” To było wczoraj rano. Piliśmy kawę w kuchni przy stoliku na wprost okna… Kuchnia to centralny punkt domu. Tu się spędza największą ilość czasu, tu się dyskutuje, podejmuje wybory, snuje plany i marzenia… Tu się przyjmuje gości, inkasentów, poselstwa i listonoszy. Ba! Wyobraźcie sobie, że my nawet czasem w kuchni gotujemy i potem na dodatek jemy to, co upichcimy!?.. Tak czy siak z kuchni musi być widok ( no może nie „widoki na przyszłość”…., Ale na wchodzących do domu) … To okno, przed którym siedzimy, jest właśnie na kawalątek ogrodu, bramę wejściową i drogę za płotem..
.. Więc siedzimy oboje i pijemy tę kawę wpatrzeni w ów widok, który wczoraj nie był zbyt ciekawy; Mokry, zamglony, zimny… Do momentu, gdy z za żywopłotu dojrzałem postać młodej dziewczyny.
– O popatrz” Hajdi” idzie… – Wymamrotałem pod nosem, niby do żony… Niby sam do siebie.
Żona odchylając firankę, podirytowana syknęła.
– To nie żadna „Hajdi „ a Marcelina! – … Nie wiedziałem jak ma na imię!. Wszyscy sąsiedzi tak ją nazywali – „Hajdi”
Miała kruczo-czarne włosy, splecione z tyłu w długi warkocz, twarz małej dziewczynki. Mieszkała w domku na Ogródkach Działkowych, razem ze swoim dziadkiem… Stąd Owe przezwisko, od tytułowej bohaterki Heidi – Johnny Spyri… Poza drobnym szczegółem… Była upośledzona.
-, Dlaczego nazywasz ją jak Inni? – Żona tymczasem drążyła temat dalej…
– Skoro Jej nie znasz?… Bo ja ją znam – Uczyłam Marcelinę…
(Żona pracuje, jako nauczyciel – Indywidualny tryb nauczania z dziećmi niepełnosprawnymi… A umysłowe upośledzenie, to ciężki przypadek niepełnosprawności.)
– Bardzo miła, grzeczna i jak na swoją niepełnosprawność, bardzo spokojna – Skwitowała „moja druga połówka”… I opuściła rąbek firanki
Tymczasem była uczennica mojej żony znikła za dwiema wyrośniętymi ponad miarę Tujami – vis a vis bramki wejściowej.. A w holu dzwonek zaczął skamleć swoje – „Wpuść mnie, no wpuść!”
„Oho!?..Pewnie to Ona” – Pomyślałem i w tym samym momencie w domofonie rozległo się
– To Ja przyszłam proszę Pani!…
Żona odłożyła kubek z kawą – Weź załóż, chociaż szlafrok na te piżamę, bo się dziecko Ciebie przestraszy – Powiedziała i poszła otworzyć drzwi, a ja do łazienki po szlafrok… Nie odkładając kubka z kawą, lecz trzymałem go nadal w ręce. ( Wiem! … Irracjonalne postępowanie, bo jak z kubkiem kawy w ręce, nałożyć na siebie szlafrok?).Zakładanie szlafroka trwało więc dłuższa chwilę… łącznie z „zapieraniem” plam po kawie… W kuchni rozsiadły się Marcelina i moja żona. Gdy wchodziłem do kuchni, dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała… Nie spojrzała gdy już usiadłem naprzeciw. Ja natomiast, co rusz, ukradkiem (jak mi się wydawało)- „Gapiłem” się na Nią!.
– Chcesz może herbaty Marcelka? – Zaproponowała małżonka, na co dziewczyna odpowiedziała – Tak, proszę zrób Marcelinie herbaty… – A ciasto mamy pyszne…. Z jabłkami, dam Ci. Skosztuj… – Powiedziała żona i otwierając górna szafkę w segmencie , wyciągnęła szarlotkę… (Ciekawe, mi wcześniej ani słowem nie wspomniała nic o szarlotce!?)… Położyła brytfankę z ciastem na stole, wyciągnęła nóż do ciasta z szuflady, po czym zaczęła kroić placek w poprzek a następnie na małe prostokąciki… Ja w tym czasie śledziłem reakcje Marceli. Ani raz nie popatrzyła na żadną wykonywaną czynność przez moją żonę… Jej wzrok patrzył gdzieś w kąt kuchenki gazowej – W nicość…; – Um!? Ależ zapach .– Westchnęła dziewczyna. – Tak, bo to z naszego sadu jabłka były Kochanie… – Odpowiedziała żona. Pocięte kawałeczki placka rozłożyła na trzy talerzyki – Im po dwa kawałeczki mi jeden!… Ukradkiem cały czas śledziłem zachowanie Owego „dziecka”… Przez moment tylko popatrzyła na mały talerzyk, łapiąc w dwa palce kawałek ciasta a potem jej wzrok znów spoczął na „nicości” i przełykając kęs ciasta powiedziała – Nie patrzy!…
– Zdziwiłem się!. Zaskoczyła mnie. Odruchowo obróciłem głowę w stronę okna, tymczasem ona powtórzyła – Nie patrzy na Marcelinę… Bo to nieładnie!. – Marcelina i tak widzi – Dodała przełykając drugi kęs… Zmieszany wstałem – To ja te kawę wypiję w pokoju… – wymamrotałem cicho w kierunku zony – A pewnie, pewnie… My kobiety chcemy o swoich sprawach pogadać – Odpowiedziała żona, patrząc na mnie wzrokiem , który mówił „ zmiataj stad i to szybko!”…
Uświadomiłem sobie, ze „ja” ten niby „normalny” z swoim zachowaniem i gestami, jestem bardziej irracjonalny i mniej spostrzegam niż Ona..
Z pokoju, przez uchylone drzwi słyszałem o czym rozmawiały… Marcelina mówiła krótkimi zdaniami, zimno w trybie „komend” i poleceń w drugiej osobie… Z wrodzonym dystansem do ludzi… Co mnie w ogóle nie dziwi oceniając swoje zachowanie…”

2 komentarze do “Heidi”

  1. Kawa i szarlotka …z Panią , z Marceliną i z Tym , który „nie patrzy”…siedziałam w tej Magicznej kuchni , zapatrzona i zasłuchana .
    Miłosz , narysowałeś słowem prześliczny obrazek , który opowiada o ludziach..
    Było mi tam miło 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *