Zaduszki.

Dziś Premier ogłosił, że z powodu „pandemii”  Cmentarze i Nekropolie, będą zamknięte, by uniknąć większej liczby zakażeń… Często bywam na Cmentarzu. Odwiedzam groby bliskich Mi osób. Rozmawiam z Nimi. Wspominam… Zastanawiając się nad tym, „Kim” przez nich jestem?.Jakim człowiekiem… Jaki wpływ mieli na moje życie, że jest takie jakie „jest”… I jakie mogłoby być, gdyby nadal Oni żyli?… Ile straciłem, przez to,, że odeszli? – Czy może coś zyskałem?…

Gdyby cmentarne aleje emitowały „blask” wspomnień i myśli o pochowanych tam zmarłych, pewnie stale tonęły by w świetle… Jaśniejszym niż blask zniczy. Zabrzmi to dziwnie, ale „oswoiłem” się ze śmiercią, dotykała mnie pośrednio… Przez własne cierpienie ( Mniejsza jaki to rodzaj cierpienia), przez  cierpienie tych , Których dane mi było poznać i zatrzymać ich w swoim sercu, lecz nie w realnym świecie… Nie umiem płakać na pogrzebach. Ot śmierć jest dla mnie czymś naturalnym… Następną częścią „istnienia człowieka”, niewidoczną zmysłem wzroku, ale namacalną wszystkimi innymi zmysłami…

To, że w tych dniach nie można będzie wejść na Cmentarze, przyjąłem obojętnie… Nawiedzam zmarłych – Myślą o Nich!… Tłumy burzą ład myśli. Wybiorę się wtedy, gdy „spokój”  ogarnie alejki.

(K.Miłosz)

Zamglone.

Pokonany

Dzień przetoczył się przeze mnie
kamiennym głazem…
Nie dobrnąłem na szczyt.
Syzyf się uśmiechnął…
Coraz mniej we mnie sił,
coraz mniej we mnie wiary,
że wszystko w życiu ma sens.

Znów pokonany…

Wciąż od nowa i wciąż, 
z ręką na sercu powtarzam słowa:
– Ludzie są dobrzy…, 
lecz słowa te bez echa giną
w tumulcie wrzeszczących gęb:
– My chcemy igrzysk i chleba!
Swoje mądrości zabierz stąd…

I cóż mi robić?

Myśli już inną rzeką płyną.
Spokojnej tafli wody brak.
Już pełna wirów, rwących gardzieli,
już się jej nie da przepłynąć wpław.

***

(K.Miłosz)

Ad hoc.

***

Wszystkie chwile..
rzeczywiste i nierzeczywiste,
dobre i złe, 
pogodne i smutne.

Żyję każdym snem nocy, 
nierzeczywistych obrazów fabułą.
Żyję dotykiem każdego dnia.
Chwilą, co jak mrugnięcie powiek.
Żyję pamięcią ludzi, 
każdą ich myślą o mnie.
Żyję szukając wartości życia
w każdej drobince swoich uczuć…

 

… A Oni znów każą:
– Walcz!
A mi się już nie chce, 
do złej gry dobrą stroić minę
i jak paw napuszony stać,
choć zeszło już ze mnie powietrze..

I znów każą:
– Idź!
A ja nie wiem dokąd, 
cztery strony świata, wszystkie takie same
I znów każą:
-Żyj!
Lecz nie mówią po co..

Dobroć w sercu, 
w Bogu wiara i nadzieja, 
miłość w duszy – sens istnienia?

… I niczego więcej?

***

Zauważyliście, ciągle coś „musimy”… Nie tylko dla tego, że taki nacisk jest wynikiem normalnej egzystencji ( Jeżeli przestali byśmy „musieć” , zapomnieli byśmy, co znaczy „chcieć”)… Praca, dom… wszelaka nasza egzystencja,  bierze się z pośredniego lub bezpośredniego przymusu… Fajnie jest jak wynika on z Nas ( My sami narzucamy sobie pewne działania)… Ale już mniej „fajnie” jest,  jak Owe „przymusy” są wpływam „obcej potrzeby” (np.  pracodawca z naszej pracy czerpie zysk, albo żona w końcu doczeka się nie- cieknącego kranu w łazience…). Do przymusu, dochodzi wtedy presja… Presja wywierana na nas, powoduje często , że zaczynamy wykonywać coś w  stresie… A stres, powoduje w nas nieprzyjemne odczucie, że jesteśmy do czegoś zmuszani a nie zobligowani … Nie cierpię, gdy  Mi się narzuca jakieś działanie, które choć słuszne i w dobrej wierze – To jednak przymuszone!

( Ta krótka i patetyczna pogadanka, była wynikiem obserwacji realnej sytuacji na linii – Trybunał Konstytucyjny – Rząd – Kobiety… Tu Owo „Musimy” zaistniało bardzo boleśnie… A mogło się wszystko zacząć od słowa „Chcemy”… Pewnie też byłoby „głośne” i wzbudziło polemikę… Ale nie byłoby aż tak „zjadliwe” )

(K.Miłosz)

Jestem.

***

Wiem, że jesteś…

Pomiędzy jednym, a drugim uderzeniem serca
między głębokim wdechem, 
a westchnieniem.
Ciszą wypełniły się myśli i milczeniem, 
by po chwili krzyk rozdarł przestrzeń
wokół Ciebie..
– Jestem!
Ciężkie, stalowe wrota zaskrzypiały, 
ustąpiły pod naporem słów,
otwierając sie na oścież.
Do ciemnego wnętrza wpadły promienie słońca…
Ile słów potrzeba, by otworzyć duszę
i wypełnić ją światłem radości?

(K.Miłosz)

Inny punkt

O wrażliwości nieco inaczej . Bez westchnień , gwiazd na niebie , kwiatuszków … O wrażliwości tysięcy ludzi …

Trzy  lata temu „biegając” po necie trafiłam na komunikat – Szukamy wolontariuszy do Szlachetnej paczki .Chwilę pomyślałam , wypełniłam ankietę i ruszyło ..Spotkanie z liderką* ( Osoba zarządzająca zespołem) , czytanie regulaminu , spotkania z ludźmi działającymi tam od lat (na kawie , ciastku) – Chłonęłam ich opowieści … rady .

 Szlachetną paczkę założył ksiądz , wiec jest organizacja , która skupia wielu ludzi wierzących , szczególnie młodych , ale nikt tam nie pyta  o Twoje poglądy …

Może teraz przybliżę same procedury i organizację tej instytucji; Potrzebujących zgłaszają różne organizacje , a wolontariusze weryfikują , wypełniając mnóstwo papierków , odwiedzając potencjalnych odbiorców tej pomocy …Potem znów  pisanie ( na komputerze ) , wysyłanie do „lidera” , wprowadzanie poprawek ,oczekiwanie na akceptację . Potem musi to zatwierdzić Warszawa …Jeśli rodzina dostanie „zielone światło”… A nie wszystkie je dostają.

  – Więc znów odwiedziny , rozmowy , pytania o potrzeby.(To jest najtrudniejsze) Nie każdy jest w stanie przyznać się do swojej biedy –  Tak!.  Są w kraju bardzo biedni ludzie , szczególnie starsi …ledwo wiążący koniec z końcem , schorowani , opuszczeni przez bliskich . Czasami po powrocie do bezpiecznego  domu, w miarę dobrze sytuowanego – Miałam tzw. „kaca”.( …Z powodów chyba jasnych, nie mogę opisywać przypadków  z jakimi się zetknęłam , ale proszę uwierzyć do dziś je pamiętam) .

… Ideą Szlachetnej paczki jest nie tylko pomoc  w formie żywności , środków higienicznych , przedmiotów pierwszej pomocy , ale też wyciąganie ludzi z biedy , marazmu , czasami bezradności .Jacy są ludzie ? –  Różni …  Rodziny wielodzietne , samotna matki , emeryci .  czasami zdarzają się „roszczeniowycy”  . Czego pragną ? zwykłych rzeczy; ciepłych kapci , nowej kołdry, wymiany okna , porąbania drewna do pieca – I tu wkraczają darczyńcy … Po weryfikacji umieszczamy taką listę na naszej stronie i się zgłaszają , Jedni od lat , inni po raz pierwszy … Zadaniem wolontariusza jest rozmowa  z nimi , przedstawienie rodziny , ich potrzeb – Czasem niewypowiedzianych( Bo im po ludzku wstyd prosić o cokolwiek..)

Potem następuje Finał szlachetnej paczki , zapewne nie raz ktoś oglądał w telewizji uśmiechniętych „celebrytów” z pięknie zapakowanymi prezentami … Nie , nie! Nie pakujemy , nie mamy takiego papieru ..Darczyńcy nam przywożą opakowane ,my ich zapraszamy na kawę i ciasto , kupione za własne pieniądze .Następnie własnym  sumptem ( czyli prywatnymi  samochodami ) rozwozimy i zanosimy .

 … Te chwile są najcenniejsze , gdy władowujemy się do mieszkań z górą paczek .Nie wszyscy wierzyli , że dostaną  cokolwiek , a tu masz; … monitor do komputera , opiekacz do grzanek , nowy płaszcz dla babci , lodówka (używana , ale sprawna).

  Cos jeszcze o ludziach wrażliwych , spotykamy się tez poza „paczką”, rozmawiamy , zbieramy „klamoty”, co rok obchodzimy urodziny jednej z dziewczyn , w tym roku 20 , a jedna z naszych liderek w tamtym roku wyszła za mąż  za chłopaka , którego poznała  w wolontariacie.

 … Ktoś zapyta; – Po co piszesz ?.  Chwalisz się ? – Trochę tak! Ale przede wszystkim, chylę czoła przed każdym , który pomaga , bo wiem ile to wymaga czasu i pracy . 

  W poniedziałek pójdę do kolejnej rodziny ( zrobić wywiad, czego im trzeba) … Mój mąż nadal uważa , że jestem stuknięta .

( Bukowa)

***

…Jako dopełnienie tego, o czym pisała Bukowa… Wiersz, który czasem można sobie wymamrotać pod nosem, w chwili, gdy zaczynamy szukać sensu  swojego działania … Względem Innych ludzi.

Dokąd?

Dokąd idę? Nie wiem sam…
Coś pcha mnie właśnie w
tę stronę – Pod wiatr.
Pod prąd, w górę, na przekór
…W nieznane miejsce, niewiadome.
Idę, choć nie wiem po co?.
Idę, by ugasić bliżej nieokreślone pragnienie.
Spełnić się!…
Idę.
Na przeciw myślą – Ich każdą wizją.
Biorę i obracam je w dłoniach,
szukając tej właściwej.
Idę.
Na przeciw Człowieka – Jego każdym wcieleniem.
Poznając Jego uczucia, emocje- Naturę.
Idę.
Tyle jest słów, tyle jest dróg…
Miliony kilometrów trzeba przejść przez życie.
Milionem słów, opisując wędrówki tej kierunek.

Wybierz z miliona jeden i powiedz z ręką na sercu, że ten jest Tym właściwym…

( K.Miłosz)

(kolejne)Dlaczego?

Znajoma, która czasem „podczytuje” moją stronę, zaczęła w pewnym momencie odpytywać mnie o sens istnienia „mojego przybytku”;  –  … Powiedz Mi…Twój” blog”  jest o „wrażliwości”? … Jakieś teksty, które można dwuznacznie interpretować… Obrazy, na których ludzie są tylko „cieniem” – Paroma kreskami bez grymasów na twarzy… Miłosne niuanse – filozoficzne rozterki  nad plasterkiem „kiełbasy”, którą się kładzie na pajdę chleba, konsumując związek…  Jakieś wiersze o słabościach ducha i ciała – Oderwane od rzeczywistości i realiów?… I może pięknie napisane, ale ni jak nie mają się, do tego co dzieje się wokoło „Tu i teraz”… Epidemia i wszystko wokół niej… Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego i reakcje wśród kobiet po jego wydaniu – To jest szkoła wrażliwości!…Ty wielu „fanów” mieć nie będziesz..- Zawyrokowała. Uśmiechnąłem się tylko, nic jej  nie odpowiadając… Pewnie by nie zrozumiała,  gdybym jej odpowiedział, że  ” Nie tylko ten, Kto dotyka – Czuje”… Że świat i wszystko wokół mnie, odbiera się wszystkimi zmysłami nie tylko jednym…  , Że wrażliwość to nie „słomiany pożar”, który równie szybko gaśnie jak się zapala…

Żeby Ów ogień nie zgasł, należy go podsycać…Ale nie co chwilę dorzucając na palenisko, kolejny „snopek” słomy ( Jak to czynią Rządzący, politycy…media) , żeby ta wrażliwość na wszystko wokół,  tliła się nieustannie, potrzeba czegoś bardziej „kalorycznego”… Uruchamiając wszystkie zmysły, nie tylko dotyk i emocje…

Tu nadal, będę pisał o tym, co pozornie  ma mniejsze znaczenie na  rzeczywistość –  Pozornie!. Bo zmusza do sięgnięcia „wewnątrz” siebie… Wyostrzając postrzeganie  zewnętrznej rzeczywistości, nadając „kalorii” wrażliwości… Czy nie tak?…Co do „fanów”…No cóż – Są póki co..Są : ) i dziękuje im za To …

Dlaczego?.

Coraz mniej słów „proszę”…
Zamiast tego słychać kąsające „czego!?”
Coraz mniej uspakajającej ciszy.
Zamiast niej natrętne ujadanie.
Spokój zastępujemy agresją
obnosząc się z nią , jak z złotym medalem,
godnym zazdrości.
… W ogóle , coraz więcej jest „zamiast”.
Nikt nawet nie stara się o oryginał,
wszyscy wybierają zmieniki
; Łatwe życie, kupa forsy i uwielbienie przez tłumy…
Nikt nie chce oglądać się za siebie,
ani zbyt daleko patrzeć w przyszłość.
Nikt nawet przez chwilę nie zastanawia się – Dlaczego?

…Dlaczego zawsze jest więcej pytań niż odpowiedzi?.

Życie to jedna wieka scena.

… Tak, tak, jedna wielka scena a ja akurat wczoraj usiadłem w pierwszym rzędzie ( Choć trudno powiedzieć, że ławeczki w parku stoją „rzędami”)…To był jeden z ostatnich  – Pięknych i ciepłych dni tegorocznej Jesieni. Spacerkiem  wybrałem się po moim miasteczku… Popatrzeć na ludzi, popatrzeć na „zmiany” wokoło, albo na to, co się nigdy nie zmienia, czy jeszcze stoi w swej niezmienności ( !?)… Mało kiedy wychodzę ot tak, bez  celu, bez konkretnej potrzeby – Zdrowie nie pozwala a i „pandemia” … Nie, nie strach przed nią, raczej „rozsądek” – Zatrzymuje w czterech  ścianach…  Ale ileż można?….Więc wybrałem się korzystając z dobrodziejstwa chwili… I stałem się mimowolnym widzem sceny wyjętej jak z filmu, czy opowiadania… A to tylko – Proza życia ! ; W Miejskim Parku, usiadłem na jednej z ławeczek obok stawu i z wcześniej zakupioną bułką w piekarni, oddałem się bezmyślnemu karmieniu (tą bułeczką) – Kaczek. Opodal stała druga ławeczka…Pusta była do momentu, gdy „wyskubałem” połowę pieczywa, drugą ocalałą połówką, zająłem się sam… Widać nie  był to Kaczy przysmak, albo już miały pełne brzuszki, bo odpłynęły, nie zwracając uwagi na moje „Taś, taś”  . Wtedy właśnie na ławeczkę obok usiadło Ich Dwoje… Mogli mieć po 30… 30-parę lat. Ona zapłakana, rzucając niedbale torebką, usiadła chowając twarz w obie dłonie… On  usiadł obok; – Nie rób „cyrków” – Warknął do niej. – Ja robię „cyrk”!?… Ty się zastanów co mówisz! – Odpowiedziała , odsłaniając twarz, schowaną w obu dłoniach… Rozmazany tusz z rzęs, przecinały krople łez… Na policzkach przez chwile tkwiło  czerwone „widmo” dłoni. – Tak, przesadzasz Kochanie… – Dodał już łagodniejszym tonem. – „Kochanie”!?…  A do Niej, jak mówisz? – Rozpaczliwe pytanie odbiło się od lustra wody, i poleciało w głąb Plantów… Na tyle głośnie, że  małe stadko wodnych ptaków zerwało się do lotu, lecz tylko „depcząc” wodę, osiadło na jej wzburzonej tafli  kilkanaście metrów dalej – Ile razy mam Ci mówić, że mnie z nią nic nie łączy!?… Koleżanka z pracy – Tak , tak „koleżanka”! – Zadrwiła przekornie – … I „koleżeńskim” rytuałem jest witanie się w Parku , namiętnym pocałunkiem? – Dodała. On zerwał się z ławki; – Nie będę Tego, tu  roztrząsał… Ludzie się gapią..Chodź do domu – …To „choć do domu”, które do niej powiedział, zabrzmiało jak komenda… Stanowcze, zimne…agresywne. – Idź dokąd  tylko chcesz!..Mnie zostaw w spokoju! – Wykrzyczała i jej twarz znów zasłoniły obie dłonie…  Tym razem stado ptaków wzbiło się pionowo w powietrze,  jej rozpaczliwy okrzyk nadał im impetu… On nachylił się , łapiąc ją za ramię, jakby chciał zabrać Ją z tamtego miejsca, lecz ona odchylając się do tyłu  znów wrzasnęła rozpaczliwie – Zostaję!… – On postał jeszcze nad nią chwilę, przestępując z nogi na nogę… Pewnie szukał w myślach jakiegoś wytłumaczenia, usprawiedliwienia?… Sposobu na „udobruchanie”?… Ale w końcu machając ręką, burknął – A siedź sobie i wieczność!.. – Obrócił się i odszedł. Gdy mijał Mnie, usłyszałem za plecami jak mamroce wiązankę przekleństw…Taki kolokwialny „paciorek” zła, pod Jej adresem. …Ona siedziała tak pochylona z twarzą w dłoniach… Raz po raz, odrywała jedną z nich, do reszty rozmazując tusz pod oczami… Zrobiło Mi się jeż żal, choć nie znałem przyczyn owej „kłótni”… W pierwszym momencie chciałem „przysiąść” obok niej…Zagadać, pocieszyć… Tylko co by to dało?. Mogło by tylko pogorszyć sytuację ( Moją….sytuację ) – Znalazł się „Starszy troskliwy Pan”… Co dosiadł się „pocieszyć”… ( przekora?) –  Odszedłem, połykając ostatni kęs „bułeczki”… Ciekawe czy promienie słońca, które, gdy odchodziłem , „zalały” promieniami ławkę na której Ona została.. – Czy te promienie, osusza jej łzy…Rozgonią rozpacz i żal?.

&…

Życie męczy (  Przewrotnie zwana „Prawdą  P.Coelho ” ) ….Meczy każdym dniem. Choć każdy z nich – Inny…To wszystkie One sie powtarzają… I właśnie ten rysunek, ciągle mi przypomina o tym, żeby nie dać się „wmurować”  w żaden z murów, które ograniczają moje „ja” (Freuda by się uśmiechnął)… Rysunek powstał lata temu… Nawet nie pamiętam, Kto jest posiadaczem oryginału. Często go „publikowałem”… Za każdym razem z innym „wierszem”… Żeby choć słowa się zmieniały, skoro obraz ten sam.. niezmiennie.

(K.Miłosz)

Ot tak…

Podobno całe nasze istnienie, to wielki krąg…Kręgi – Powstają cywilizacje a potem giną i znów się odradzają i giną i znów…i znów. Podobno wszystko już kiedyś było…Ale że nie takie samo, inni ludzie, inne miejsce, lecz sytuacje te same… Te same myśli, problemy, smutki – Życie wciąż takie samo… Podobno Wiecznością Człowieka, jest jego pamięć, powielana z pokolenia na pokolenie..( okrąg)Stale tak będziemy się „kręcić”?….Czy kiedyś w końcu, siłą rozpędu oderwiemy się, nie zataczając  kolejnego okręgu i ulecimy gdzieś w zapomnienie?…