…Wiem, wiem, że już dziś „coś” wrzuciłem. Ale pomyślałem, że może jutro w ogóle tu nie zawitam… I tak przed senem….Tak „na dobranoc” , następny fragment „Bumsa” ( …Który można potraktować jak bajkę na dobranoc!).
***
Tego roku Jesień była zimna, deszczowa i brzydka… W Październiku za domem Klochów, wszystkie owocowe drzewa pozrzucały już liście , widok „nagich” drzew z okna pokoju, był przygnębiający;
– Ty graj Bums – Odezwał się w pewnym momencie Klocek; – Podstawiasz mi „damkę” pod konia!? -… A bo jakoś dziś kiepsko się czuję – Wymamrotał Bums, odwracając głowę na szachownice i podpierając ja na rekach, zapierając się łokciami na stoliku westchnął ;- Uhh… Co my tu mamy?… – Przez chwilę tkwił w tej pozycji nad szachownicą, a potem biorąc lewą ręka czarnego „piona ” postawił w to miejsce, łapiąc w swoją prawą ,wielką dłoń, swojego białego gońca; – O i już Klocek…Teraz Ty myśl – Rzucił do Barnaby zadowolony z swojego posunięcia – Już to przewidziałem! – Prawie wykrzyknął Kloch, podnosząc wskazującego palca prawej dłoni do góry, po czym zabierając figurę Bumsa, postawił w to miejsce swoją „Królową” ; – No to teraz już nie pograsz… – Odezwał sie do Antoniego z satysfakcją w głosie… Bums chwile kolebiąc sie na stołku w przód i tył, wpatrywał się w figury, po czym jednym ruchem reki przejechał po szachownicy, zgarniając wszystkie figury na blat stolika – No co Ty wyprawiasz!? – Oburzył się Kloch; – Mogłeś jeszcze chwile powalczyć! – Dodał z przekora w głosie, uśmiechając przy tym szelmowsko… Na twarzy Bumsa, nie pojawił się jednak ani promyk radości… Zaciskając usta z kamienną miną łapał w garść piony i wkładał do drewnianej skrzyneczki szachownicy… A , że jego dłonie były wielkie, wystarczyły trzy machnięcia ręką… Kloch zauważył to… Znali się przecież od dawna ; – Jednak coś Ci jest – Powiedział, wstając od stolika i patrząc na swojego przyjaciela , Ten kiwając głowa w stronę okna, odparł; – Jestem w środku jak ten sad za oknem…. – .Czekaj, czekaj – Wtrącił Barnaba; – Znaczy się, że co…Poprzycinać cię trzeba!? – I Tu parsknął śmiechem a rozgoryczony Bums tylko machną ręką;
– Wierz dobrze o co mi chodzi…
– Oj wiem, wiem… Tylko nie znoszę, gdy jesteś „Taki”…
– Jaki!?
– No taki „negatywnie” nastawiony do życia!
– Ee tam!?. – Prychnął Bums i wstając ze stołka, podszedł do okna; – Popatrz na te drzewa, w ogóle, nie ma w nich życia… Sterczą te „szkielety” z ziemi… Martwe, obrane z całej „godności”…
– Oo!?…Widzę, że z Toba jest jednak gorzej niż myślałem – Postawił diagnozę o przyjacielu Klocek; – Co?… Czyżby Córka powiedziała Ci, że się z wnukami do ciebie na Niedzielę nie wybierze?
– Noo… Wczoraj wieczorem dzwoniła… Jadą gdzieś z Tym… Tym „Nowym Tatusiem” moich wnucząt…
– Oj Antoni… – Westchnął Barnaba; -… Przyjadą inną porą w końcu daj swojej córce nacieszyć się życiem.
– No przecież się „cieszą”… Razem w czwórkę – Wymamrotał Bums, siadając z powrotem na krzesło.
– …No i , że Oni się „cieszą” , to Ty – Mi tu , będziesz fochy stroił?… Powinieneś być zadowolony, że wnuki będą miały ojca… Na pewno „Dziadzia Antosia” nie przestaną kochać…- Odparł Kloch, zasuwając swoje krzesło, pod stolik ; – Pójdę postawić wodę na herbatę – Dodał i zniknął w drzwiach prowadzących do kuchni… Jego ukochana małżonka, jak zwykle w każdą pierwszą Środę miesiąca, wybrała się do salonu fryzjerskiego… I choć nie miała bujnej we włosy czupryny na głowie, czas jaki spędzała w salonie fryzjerskim przeciągał się prawie zawsze w nieskończoność… Dlatego Kloch sam musiał pełnić honory gospodarza domu. ; – … A z drzewami. – Zaczął Barnaba , stając po krótkiej chwili znów w drzwiach – , To jest tak, że na Wiosnę znów puszczą pędy, liście… Znów będą miały owoce i znów, będziesz mi wyżerał czereśnie, prosto z gałęzi – Oznajmił. ; –
…Taa- Skwitował Bums; – Nic nie jest wieczne, ta Czereśnia ma z 30 lat!?… Ile będzie jeszcze rodzić?;
– Jeszcze , jeszcze!… Dbam o nią, co roku przycinam, podlewam w suche Lata… Ba, nawet czasem do niej gadam!
– ..No tak!…Że też Ona nie uschła od tego Twojego gadania , to sie dziwię!? – Odparł Bums, patrząc na Klocha „spode łba” -… Ludzie to nie drzewa . Nie stoją w jednym miejscu. Maja swoje rzycie i jego ścieżkami chodzą…
– Nooo właśnie… – Barnaba znów uniósł do góry wskazujący palec; – Mówiłem Ci „Daj się nacieszyć jej własnym życiem”! – Antoni zmarszczył brwi; – Ty jeszcze raz uniesiesz ten palec do góry, to ci zasadzę takiego kopniaka, że polecisz w kierunku wskazanym przez ten paluch!
– Ha!…Tu cię boli!?… Nie podoba Ci się, gdy „akcentuję” swoją rację?…Jedyną i najrozsądniejszą!
– Twoje „racje” , to Ty zostaw sobie Klocek – Burknął Antoni ; – Na te herbatę długo będziemy czkać?
– No..No widzisz!? – Obruszył się Kloch; – Tak właśnie jest z tobą, że jak wiesz, że mam rację… Zmieniasz temat, byle mi jej nie przyznać… – I obracając się, kolejny raz zniknął za drzwiami. W tym samym momencie do przeciwległych drzwi, które prowadziły na ogrodową werandę, zaczął dobijać się pies Państwa Kolochów… Łapiąc w zęby klamkę, łapą zapierał się o futrynę. Drzwi jednak nie ustępowały, otwierając się, by poczciwe psisko mogło wpełznąć do środka, bo jego Pan, gdy go wypychał na ogród, zamknął za nim drzwi na klucz.
– Ty Barnaba! – Zawołał Bums;..- Ty weź więcej ciasteczek… Bąbel wraca!
– Nie mam! – Przytłumiony głos dobiegł z kuchni; – Dziś sama herbata…Może Marysia jak będzie wracać, kupi coś po drodze!?…
– Bums nie słyszał… Chwilę mocował się z kluczem w drzwiach i z psem… Który uwieszony zębami za klamkę, zamiast ciągnąć drzwi w swoja stronę, pchał w stronę Antoniego
– Odejdź!…Sio, sio! – Usiłował odpędzić psa; – Nikt mi nie powie, że pies nie jest podobny do swojego właściciela z charakteru! – Wykrzyknął odwracając głowę, bo był święcie przekonany, że Barnaba jeszcze tkwi w kuchni, lecz on stał tuż za nim;
– Ale śmieszne, ale śmieszne – Powtórzył dwa razy, kręcąc głową z dezaprobatą.
– … No może nie takie śmieszne….Ale za to jakie prawdziwe! – Odparł Bums, unosząc wskazujący palec do góry…